Azbest

Azbest

Choć azbest został osądzony i słusznie skazany, nie sposób odmówić mu jednej istotnej zasługi. Kiedy w latach sześćdziesiątych masowo trafił na polską wieś uchronił przed ogniem wiele tysięcy domostw – do tej pory pożary wiejskich budynków (domostw, obór czy stodół) były prawdziwą plagą. Nic dziwnego, że wśród największych orędowników tego materiału znaleźli się strażacy na co dzień borykający się z ogniem. Historia po raz kolejny wielkie koło, bo dziś wśród wielu przeróżnych propozycji mówiących jak pozbyć się azbestu znalazła się i ta mówiąca, iż powinni to zrobić strażacy – ochotnicy. Pracują bowiem na wszystkich niemal wsiach, mają stosowny sprzęt i po przeszkoleniu bez trudu poradziliby sobie z ognioodpornym problemem. Zwłaszcza że jest to problem drogi – usunięcie tony tego minerału – bez kosztów transportu – wycenia się na kwotę od 200 do 600 złotych.



Fascynujące losy azbestu śledzić można od pierwszej pisemnej wzmianki o nim zawartej w rozprawie greckiego uczonego Teofrastu z Eresos – „O kamieniach”, gdzie naukowiec żyjący 300 lat przed nową erą opisuje właściwości przeróżnych substancji. Podobna notka o azbeście znajduje się w „Historii naturalnej” Pliniusza Starszego. Znacznie wcześniejsze dowody na stosowanie azbestu znaleziono w Finlandii – datuje się je na cztery i pół tysiąca lat przed Chrystusem. Już wtedy ludzie zdawali sobie sprawę z niepalnej natury tego tworzywa: poprzez dodanie azbestowych włókien do gliny regulowano temperaturę wypalania naczyń nadając im większą trwałość. W późniejszych wiekach bardzo podobnie regulowano szybkość spalania knota świecy, bo po dodaniu azbestu świeca taka paliła się znacznie dłużej i wydajniej. Z tej cechy azbestu zdawali sobie sprawę starożytni Rzymianie. Tak samo otrzymywano trudno palący się papier, oraz materiały tekstylne – z płółtna zawierającego azbest szyto między innymi ubiory dla żołnierzy. Przypuszcza się, iż w starożytnym Egipcie dodatek azbestu umożliwiał działanie tak zwanym wiecznym lampom – systemowi oświetlającemu podziemne przejścia pod płaskowyżem Gizy. Za fascynującą właściwość uznano fakt, iż wrzucony do ognia nie tylko opierał się płomieniom, lecz w specyficzny sposób zostawał oczyszczony. Chusty nie trzeba więc było prać w wodzie, lecz wystarczyło wrzucić ją do ognia i – po jakimś czasie – wyjąć już oczyszczoną. Podobnie stosowano go w ceremoniach pogrzebowych władców – by uzyskać popiół po spaleniu ciała wpierw zawijano zwłoki w azbestową tkaninę po czym palono. Sztuczki z azbestem były specjalnością średniowiecznych alchemików, którzy dodając go do przeróżnych substancji bez trudu wprawiali w podziw swoje otoczenie.

Prawdziwy renesans azbestu nastąpił jednak dopiero w trzeciej dekadzie XIX wieku, bo era pary i elektryczności w naturalny sposób poszukiwała takich właśnie materiałów. Wpierw robiono więc z azbestu ubiory dla strażaków i teatralne, niepalne kurtyny. Później – uszczelki w przeróżnych silnikach. Liczyć zaczęły się i inne specyficzne cechy azbestu: duża odporność na działanie czynników chemicznych, bardzo wysoka odporność na ścieranie (wykonywano z azbestu między innymi klocki hamulcowe); później – duża odporność na przewodnictwo ciepła oraz elektryczności. Na połowę XIX wieku datuje się pierwsze zastosowanie azbestowego dodatku w budownictwie przy pokryciu tradycyjnych dachówek – innowację taką wprowadzili Amerykanie. Wkrótce okazało się, że budownictwo potrzebuje minerału na znacznie większą skalę i to nie tylko na dachu. Grunt pod dwudziestowieczną azbestową eksplozję został przygotowany. Artur Łuniewski swoją książkę o stosowaniu niepalnego materiału nazwał „Historyczne obciążenie z XX wieku” i trudno odmówić autorowi racji – to dopiero wiek dwudziesty przyniósł masowe stosowanie tego materiału. Stosowanie – dodać trzeba – w przeróżnych formach o odmianach. Ze złóż w Kanadzie, później Rosji i Afryki nieprzerwanym strumieniem azbest płynął do nowych fabryk by później trafić na budowy całego świata.



Łączono go więc z cementem czy gumą, materiałami tekstylnymi, produktami rafinacji ropy naftowej. Dokładnie w 1900 roku sukcesem zakończyły się długoletnie wysiłki austriackiego chemika Ludwiga Hatscheka by połączyć cementową zaprawę z azbestem i uzyskać trwały materiał do pokrywania dachów. Trzy lata później naukowiec założył firmę o nazwie Eternit – po kolejnych dwóch latach sprzedał licencję Belgom, po kolejnym roku – Włochom. Na ziemiach polskich pierwszą, zlokalizowaną w Lublinie fabrykę „Eternit” uruchomiono w drugiej dekadzie dwudziestego wieku. Eternitem zaczęto nazywać wszystkie odmiany płyt azbestowo – cementowych. Kontynent przez który w pierwszej połowie wieku przetoczyły się dwie wojny potrzebował tanich i niezawodnych materiałów – zniszczone w czasie działań wojennych budynki – szczególnie dotyczy to zbombardowanych w II wojnie światowej miast – odbudowywano stosując już nowe, trudniej palne surowce. W Polsce jednak największe zapotrzebowanie na azbest odnotowano w latach sześćdziesiątych. Byliśmy wówczas poważnym importerem tego minerału zużywając 2% światowej produkcji: do roku azbest sprowadzano ze Związku Radzieckiego, później z Republiki Południowej Afryki. Świat w stosowaniu azbestu wcale nie był gorszy – największe wydobycie równe pięciu milionom ton – odnotowano w 1976 roku.

Być może to głód dobrego, ognioodpornego materiału budowlanego tłumaczy tak wielką popularność azbestu i długoletnie (pierwsze zakazy stosowania pojawiły się dopiero w latach osiemdziesiątych) lekceważenie jego szkodliwości. Już od 1906 roku – po przeprowadzeniu odpowiednich badań – uznano go za źle wpływający na ludzki organizm. Opinia ta została potwierdzona naukowo w latach sześćdziesiątych gdy materiał ten po praz pierwszy powiązano z chorobą nowotworową. Azbest nie jest substancją występującą w sposób jednolity – to grupa minerałów krzemianowych połączonych wspólną cechą występowania włókien. Minerały te mają wspólną nazwę chemiczną – minerałów azbestowych zaś w praktycznym zastosowaniu wyróżnić możemy trzy różne substancje:

  • krokidolit czyli azbest niebieski z grupy amfiboli (najbardziej szkodliwy, silnie rakotwórczy)
  • amosyt czyli tak zwany azbest brązowy z grupy amfiboli o szkodliwości pośredniej między dwoma pozostałymi odmianami
  • chryzotyl czyli azbest biały z grupy serpentynu.


Są jeszcze minerały azbestopodobne – attapulgit, sepiolit, talk włóknisty, wollastonit, serpentynit włóknisty, antygoryt włóknisty i zeolity włókniste. To właśnie włókna stanowią największe zagrożenie – znaleźć się mogą bowiem w wdychanym przez człowieka powietrzu i osiąść w płucach. Tam z kolei wywołują azbestozę czyli zwłóknienie tkanki płucnej. Włókna wywołują też raka płuc oraz chorobę międzybłonniaka opłucnej. Zagrożenie azbestem największe jest dla osób które pracują w jego otoczeniu oraz dla palących tytoń (papierosy pięciokrotnie zwiększają ryzyko zachorowań na tego rodzaju choroby). Tak długo, jak azbest pozostawiony jest w spokoju – nie stanowi zagrożenia. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, iż rozpadające się z biegiem lat eternitowe dachówki czy materiały wystawione na działanie czynników fizycznych jednak mogą być źródłem rakotwórczych włókien. Dlatego też we wszelkiego rodzaju poradnikach – których mamy coraz więcej – zaleca się usuwanie azbestu wyłącznie przez ekipy przygotowane do tej czynności w sposób fachowy.

Świat zrezygnował z azbestu – także w Polsce (od 2002 roku) – zgodnie z rządowym, obliczonym na trzydzieści lat programem usuwania tego materiału sukcesywnie pozbywamy się go z otoczenia. Gdy program przygotowany przez Radę Ministrów wchodził w życie szacowano iż w kraju znajduje się 15 i pół tysiąca ton materiałów zawierających azbest. Azbest ma jeszcze jedną cechę – jest praktycznie niezniszczalny: stąd konieczność utylizacji kosztownej i wymagającej sporych nakładów pracy. I w taki sposób historia azbestu mogłaby się skończyć. Mogłaby – gdyby nie był potrzebny do innych – mniej powszechnych zastosowań. Cały czas bowiem, choć pod stałym nadzorem, będzie obecny w życiu człowieka: tak jak obecny jest w osłonach silników kosmicznych wahadłowców.

Zbigniew Markowski