Z dziejów Krupskiego Młyna

Z dziejów Krupskiego Młyna

Z zapisków Walentego Roździeńskiego, autora dzieła „Officina ferraria” (opublikowanego w 1612 roku) wiemy, że jego rodzina od wielu pokoleń zajmowała się hutnictwem i obróbką metali w rejonie Lublińca. Obszar, na którym pracowały kuźnice rozciągał się bez wątpienia także na tereny obecnego Krupskiego Młyna, wiadomo bowiem, że już w 1530 roku zakład taki prowadził mistrz Kot w dzisiejszych Kotach. Źródła historyczne wspominają też o kuźnicy w Hanusku i innych miejscowościach w pobliżu Krupskiego Młyna. Na rok 1666 datowane jest powstanie dużej kuźnicy w Potępie – wcześniej, w XVI wieku funkcjonowały tam dymarki.

Te – posiadające liczącą 3000 lat historię – pierwotne piece hutnicze opalane były węglem drzewnym pochodzącym z olbrzymich lasów lublinieckich. Do dziś zresztą zarówno Krupski Młyn jak i okoliczne wsie schowane są głęboko w leśnych ostępach. Kuźnica żelaza w Krupskim Młynie datowana jest na rok 1687. Pięć lat wcześniej swój młyn na Małej Panwi założył niejaki Krupa, od którego pochodzi nazwa miejscowości. Wacław Krupa mieszkał w jednej z pobliskich wsi, być może w Tworogu, wiadomo że młyn był dużym przedsiębiorstwem i cieszył się dużym powodzeniem.



Fundamenty młyna Krupy przydały się w 1874 roku, kiedy to specjalnie powołana firma o nazwie Oberschlesische Actien Gesselschaft fur Fabrikation fon Lignose Schiesswollfabrik fur Aremm und Marine (Górnośląska Spółka Akcyjna do produkcji lignozy – wełny strzelniczej dla armii i marynarki) budowała tam prochownię. Dodać należy, że jedną z pierwszych w Europie – wszak zaledwie 12 lat wcześniej pierwszy taki zakład, za sprawą Alfreda Nobla zaczął pracę pod Sztokholmem. W chwili powstawania fabryki w Krupskim Młynie liczbę prochowni na świecie szacowano na kilkanaście. Lignose Sprengstoffwerke – bo pod taką, późniejszą nazwą zakład funkcjonował, w swojej długiej historii znana jest głównie z produkcji amunicji typu Mauser, ale w początkowym okresie fabrykowała w Krupskim Młynie tylko czarny proch, bawełnę strzelniczą, dynamit oraz pociski artyleryjskie dużych kalibrów. Źródła historyczne wspominają o działającej w XIX wieku fryszerce (zakładzie wytapiającym rudę i formującym ją w sztaby) oraz walcowni, która sztaby owe poddawała dalszej obróbce.

Inna wersja wydarzeń, opisana w filmie dokumentalnym nakręconym z okazji 130 – lecia zakładu w Krupskim Młynie mówi, że młynarz Krupa zgodził się – co prawda na sprzedaż ziemi, ale zastrzegł sobie – po długich negocjacjach – prawo zamieszkiwania i pracy na dawnym miejscu. Większość olbrzymich terenów pod przedsięwzięcie pochodziła jednak ze sprzedaży należących do hrabiego Tiele – Wincklera lasów nad Małą Panwią. Najprawdopodobniej bezpośrednią przyczyną powstania fabryki był olbrzymi popyt na materiały wybuchowe spowodowany przez wojnę francusko – pruską.

Kiedy zapadła decyzja o budowie fabryki, Krupski Młyn składał się z gospodarstwa rolnego, leśniczówki i młyna, zaś przedsięwzięcie w którym jako miejscowy udziałowiec obecny był hrabia Henckel von Donnersmarck, miało na całe stulecia przesądzić o charakterze wsi. O lokalizacji fabryki zadecydowało ustronne położenie – ryzyko wybuchu było ogromne. Zwłaszcza, że przez długi czas zakład nie posiadał w miarę bezpiecznego połączenia kolejowego i pochodząca z Hamburga gliceryna wożona była ze stacji kolejowej w Kielczy po prostu furmankami. Niewiele pomogło wybudowanie kolei linowej łączącej fabrykę z Kielczą – cięższe materiały i tak nadal musiały liczyć na transport konny. Konie zresztą pracowały na rzecz fabryki znacznie dłużej, kiedy bowiem na Dalekim Wschodzie wybuchła wojna między Japonią i Rosją (1904 – 1905), zaś Rosjanie zamówili duże partie granatów w Krupskim Młynie, to właśnie furmankami dostarczano towar do samej rosyjskiej granicy w podczęstochowskich Herbach. Co ciekawe – już wówczas szef transportu zobowiązany był do zgłoszenia przejazdu przez kolejne miasta stosownemu posterunkowi policji, zaś policjanci eskortować musieli transport na terenie zabudowanym.



Zniknęły małe warsztaty hutnicze w okolicach Krupskiego Młyna, ponieważ okoliczni mieszkańcy znaleźli zatrudnienie w Lignozie. Gorzej było z wyższą kadrą techniczną i aby ściągnąć ją do fabryki wybudowano niewielkie osiedle eleganckich domków, którego powojenna nazwa nawiązywała do pierwotnej funkcji – ulica Inżynierska. Powstał charakterystyczny, piękny most, urządzano bogate ogrody. Na początku XX wieku wieś liczyła 100 mieszkańców.

Do I wojny światowej zakład mocno się rozwinął, został nawet jedynym dostawcą prasowanej bawełny strzelniczej dla niemieckiej marynarki wojennej, otwarto kilka filii zakładu – między innymi w Bieruniu. Rozszerzono produkcję na wkłady do torped i min. Dopiero w 1915 roku Lignoza otrzymała stałe, wąskotorowe połączenie ze światem, po roku zamienione na tor o normalnej szerokości. Dobrze – choć z oczywistych względów – także ryzykownie żyło się robotnikom: „Gasthaus zur Lignose” potężny zakład gastronomiczny zlokalizowany niedaleko głównej bramy – odnotowywał setki sprzedanych obiadów i nawet 300 litrów wypitego piwa dziennie. Gasthaus wkrótce zresztą (w 1915) rozbudowano nadając mu kształt dziś znanego kasyna – zakupionego ostatnio przez prywatnego przedsiębiorcę hotelarskiego. Rozkwit zakładu spowodował poważne zwiększenie liczby mieszkańców wsi – w latach I wojny było ich już 4 tysiące, wliczając w to zatrudnionych w fabryce żołnierzy.

Ale historia Lignozy to także smutna lista tragicznych wypadków nawiedzających Krupski Młyn już od chwili otwarcia fabryki. 18 lutego 1915 roku nadeszła prawdziwa katastrofa: wybuch nastąpił w wydziale „Tri”. Zginęły 24 osoby, 60 odniosło rany. Wydział co prawda odbudowano, ale po kilku miesiącach znów uległ zniszczeniu – tym razem przez pożar. Największa tragedia Krupskiego Młyna wydarzyła się 5 lipca 1917 roku około godziny 23, kiedy zginęło 26 osób, rannych zostało 180. Wybuch był tak silny, że wstrząs odnotowały nawet sejsmografy w Monachium. Zakład praktycznie przestał istnieć, zaś w epicentrum wybuchu pozostał lej o 90 – metrowej średnicy i 15 – metrowej głębokości. Ucierpiała też sama wieś: przestały istnieć wszystkie budowle drewniane, fala uderzeniowa zerwała dachy, powybijała szyby; wstrząs lekko uszkodził nawet budynki w Tarnowskich Górach i Bytomiu.

Wypadki i katastrofy wpisane są do dziś w pracę zakładu. Dwie ofiary śmiertelne w październiku 2004 roku, sześciu zabitych po eksplozji w maju 1993 to tylko ostatnie z tragedii. Starsi mieszkańcy miejscowości pamiętają także wielki exodus z lat sześćdziesiątych, kiedy to niemal cała ludność opuściła domy i – zagrożona wybuchem – udała się na drogę do Tarnowskich Gór.
Kolejna karta historii Krupskiego Młyna wiąże się z III Powstaniem Śląskim. Kiedy oddziały powstańcze opanowały powiat tarnogórski i lubliniecki, Krupski Młyn, razem z Dobrodzieniem stanowił gniazdo oporu niemieckiego. Przed pierwszym powstaniem śląskim, w 1919 roku fabrykę zajęły wojska alianckie: brytyjskie i włoskie. To właśnie włoska kompania miała za zadanie ochronę obiektu, kiedy jednak walki powstańcze zaostrzyły się, żołnierzy włoskich przeniesiono Strzelec Opolskich. Po podziale Górnego Śląska miejscowość znalazła się w niemieckiej części.



Ustne przekazy mieszkańców okolic Krupskiego Młyna wspominają o alianckim bombowcu, który rozbił się w pobliskich lasach w latach drugiej wojny światowej. Losy lotników śledzi obecnie grupa fanów historii, w której jest także pochodzący z Krupskiego Młyna reżyser, operator filmowy i fotografik Marcin Grzesiek.

Dzieje fabryki zbrojeniowej do tego stopnia przytłoczyły małą miejscowość, że nawet dzisiejszy Urząd Gminy mieści się w budynku pofabrycznym. Na temat historii zakładu napisano arcyciekawą pracę magisterską. Wspomina się w niej o – uruchomionej w 1934 roku – linii technologicznej do nitracji gliceryny, co pozwoliło na rozwinięcie dużo szerszego asortymentu środków wybuchowych. Wówczas także zaczęła się produkcja materiałów dla górnictwa opartych na saletrze. Po II wojnie światowej zakład znacjonalizowano i do dziś pracuje on w sektorze zbrojeniowym. Już w 1946 otwarto przyzakładową szkołę zawodową. W 1961 roku profil fabryki poszerzono o produkcję tworzyw sztucznych: z Krupskiego Młyna pochodziły między innymi zderzaki do fiata 126 p. W 1994 roku, działającą do tej pory pod szyldem „Nitron – Erg” firmę przekształcono w spółkę akcyjną „Nitron S.A.”

Administracyjnie Krupski Młyn w ciagu ostatniego półwiecza przesuwany był to stronę Opolszczyzny, to Górnego Śląska, status osiedla otrzymał w 1955 roku, a od 1977 roku znajdował się w granicach gminy Tworóg. Samodzielną gminą jest od 25 maja 1991 co ogłoszono na uroczystej sesji Rady Gminy. Także rozwój terytorialny Krupskiego Młyna wiąże się z rozwojem zakładu: pierwsze były inżynierskie domki, później kolejne osiedla. W 1952 roku zakończono budowę kolonii Ziętek włączonej oficjalnie do gminy cztery lata później. Z czasów tych pochodzi także ambulatorium. W latach siedemdziesiątych wzniesiono kolejne mieszkania dla pracowników – tym razem 3 bloki przy drodze do Kielczy. Własny kościół otrzymał Krupski Młyn dopiero w 1987 roku (zezwolenie wydano w 1980). Wcześniej, przez długie lata, modlono się w kaplicy, która równocześnie pełniła funkcję świątyni rzymskokatolickiej i protestanckiej.

Zbigniew Markowski