Tarnogórskie legendy: Rybka, Skarbnik, Sedlaczek

Tarnogórskie legendy: Rybka, Skarbnik, Sedlaczek

Wiele legend, bajań, powieści z terenu Ziemi Tarnogórskiej na przestrzeni wieków zaginęło. Do dziś pozostało ich w ludzkiej pamięci kilka. Spróbujmy przybliżyć niektóre z nich.

RYBKA

Zgodnie z podaniem chłop o nazwisku Rybka orząc ziemię trafił na bryłę srebrnego kruszcu. Wiadomość ta szybko się rozeszła i niebawem w okolicy rozpoczęło się masowe poszukiwanie kruszcu. Tak miała się zacząć historia tarnogórskiego górnictwa. W swym dziele z 1612 roku „Officina ferraria” albo huta y warstat z kuźniami szlachetnego dzieła żelaznego” Walenty Roździeński tak opisuje tę legendę:

Przed tym prawie Blaszynem – bydła straconego
Szukając – przerzeczony Rybka dnia jednego
Natrafił pod wykrotą kruszec, ktory było
Korznie z sobą na wierzch ziemie wytargnęło
A gdy potym do ludzkiej przyszło wiadomości
O tym kruszcu, wnet z wielkiej niektórzy chciwości
Kopali w onym miejscu. A gdy się przebili
Do spodku, barzo wiele kruszca potrafili…”



SKARBNIK – SZARLEJ

Należy on do najpopularniejszych postaci występujących w legendach od XIII/XIV wieku. Postać ta miała wielu poprzedników i różnie się też nazywała; niekwestionowanie natomiast występowała w kopalnianych podziemiach.

Potężnym i złym władcą tej krainy był swego czasu Szarlej, który zawarł z pracującymi gwarkami układ: dziś nazwalibyśmy go „paktem o nieagresji”. W zamian za niewydanie Szarleja sądom, gwarantował im dobre powodzenie. Ogarnięci jednak pychą górnicy zerwali układ przekonani, że sami poradzą sobie z pracą w kopalni. Zagniewany Szarlej zatopił wówczas kopalnię i ukrył kruszec głęboko. Zachowały się również opisy Szarleja. Otóż był on kulawy, trochę podobny do przebranego diabła, mściwy i pamiętliwy.

Gdy rozpoczęto budowę szybów na terenie Tarnowskich Gór, skarbnik przybiera już postać, którą znamy z dzisiejszych opowiadań. Przeważnie pokazywał się osamotnionym górnikom pod różnymi postaciami. Najczęściej przybierał postać sztygara z promieniującą światłem lampą. Jednym ukazywał się jako krasnal z długą brodą lub występował jako sprytna mysz. Uczciwych gwarków Skarbnik ostrzegał przed niebezpieczeństwem, niedowiarków srogo doświadczał. Najbardziej nie lubił tych, którzy udawali że pracują i tylko rzucając się przed nim na ziemię można było uniknąć jego gniewu. Pracowitych wynagradzał złotem i pomagał podczas nieszczęść i katastrof.

UTOPLEC

Była to postać bardzo niesympatyczna. Utoplec gdzie tylko mógł, prześladował ludzi robiąc to z prawdziwym zamiłowaniem. Jego siedzibą były mokradła, rzeki, jeziora, stawy. Teren działania obejmował między innymi Rybną i Bobrowniki. W rejonie tarnogórskim podania o „utopcach” oraz o skarbnikach niejednokrotnie przenikają się wzajemnie. Dlatego skarbnik często tylko w połowie jest postacią jaką znamy, posiadając przy tym na przykład końskie kopyta czy zamiłowanie do przebywania nad wodą, gdzie często łowił, między innymi raki.



AUGUST II I TARNOGÓRSKA KUŹNIA

August II Mocny swój przydomek zawdzięczał niezwykłej wprost sile, którą posiadł pijąc w niemowlęctwie mleko lwicy. W 1697 roku przebywając w Tarnowskich Górach, zawitał do miejscowej kuźni nieopodal Rynku, aby podkuć konia. By poznać jakość żelaza, wziął proponowaną przez kowala podkowę i złamał ją. -Niedobry materiał – rzekł kuźnikowi łamiąc jeszcze kilka podków. Gdy w końcu podkuto wierzchowca, zadowolony August zapłacił za usługę talara. – Niedobre złoto – odrzekł kowal łamiąc monetę w palcach. W podobny sposób poradził sobie z kolejnymi talarami ku wielkiemu zdziwieniu króla.

Z postacią syna Augusta Mocnego – Augusta III Sasa wiąże się opowieść o jego niezwykłej hojności. Będąc w grodzie gwarków w 1734 roku, po złożeniu polskiej szlachcie przysięgi wierności, ufundował darmową kuchnię ku wielkiemu zadowoleniu lokalnego pospólstwa, darowując ją później magistratowi. Jak głoszą przekazy, jego wjazd do miasta oznajmiał hejnał i muzyka z kościelnej wieży, a tłumy witały go owacyjnie.

SEDLACZEK

I ta legenda wiąże się z Augustem II Mocnym, jednak prawdziwym bohaterem jest w niej Sedlaczek. Opowieść rozgrywa się podczas wielkiej uczty, która rzeczywiście miała odbyć się w budynkach przy tarnogórskim Rynku. Przedwojenna kronika Jana Nowaka podaje, że aby godnie przyjąć króla przygotowano aż cztery domy, a w ścianach dzielących te domy wykuto dla wygody specjalne przejścia.

Rozochocony król zadał współbiesiadnikom zagadkę: która z jego marek jest dla niego najcenniejsza? Według jednej z wersji legendy chodziło o monety, jakie bili ówcześni władcy, według innej – o markę wina preferowanego przez Augusta. Nagrodą w tym swoistym konkursie miał być dom, w którym uczta się odbywała.

Padały najróżniejsze odpowiedzi, ale żadna nie zadowoliła władcy. Wtedy jeden z uczestników, Sedlaczek właśnie, stwierdził, że najcenniejszą marką króla jest hrabina Koenigsmark (w tłumaczeniu: królewska marka, królewski znak). Piękna hrabina towarzyszyła wówczas Augustowi Mocnemu. Reakcja, według wiersza Hildebranda była następująca:

I struchlało dworzan koło
A niejedna zbladła twarz;
Lecz król August rzekł wesoło:
„Tak, Sedlaczku, rację masz”.

Złośliwcy twierdzą, że król miał na myśli zupełnie coś innego, lecz w towarzystwie hrabiny nie wypadało mu się zachować inaczej. Jak by na to nie spojrzeć, Sedlaczek wszedł w posiadanie dobrze usytuowanej nieruchomości dzięki sprytowi i posługiwaniu się najprostszą logiką. Może te cechy sprawiły, że jedna z wersji legendy przypisuje mu chłopski rodowód, choć trudno znaleźć wytłumaczenie, co chłop robił na przyjęciu z udziałem króla.

LIPY KRÓLA SOBIESKIEGO

Zamiłowanie „pogromcy Turków” do drzewostanu było ówczesnym doskonale znane. Król często osobiście sam sadził drzew i obyczaj ten szybko przyjął się wśród jego wielbicieli. Drzewem, które władca najbardziej lubił była lipa. Właśnie to drzewo stało się tematem legendy związanej z pobytem Sobieskiego na Śląsku podczas odsieczy wiedeńskiej w 1683 roku.

Jak przekazywano z pokolenia na pokolenie, lipy te sadził osobiście król bądź też jego żołnierze. Niektóre z lip posiadały niezwykłe właściwości, na przykład lipy gliwickie chronić miały kościół i budynki klasztorne przed piorunami i pożarami. Często w okresie zaboru gałązka lipy za wstążką kapelusza była przejawem manifestacji przywiązania do Polski.



LEGENDA NAPOLEOŃSKA

W 1806 roku po pobiciu wojsk pruskich, zatrzymał się oddział Francuzów. W mieście nakazano używania wyłącznie polskich odznak. Zamieszkujący tu Niemcy zaczęli chodzić z różańcami na szyjach, by (jako że byli protestantami) przypodobać się katolickim Francuzom i Polakom.

Podczas opuszczania przez wojsko miasta, niemieccy mieszczanie zaatakowali oddziały napoleońskie. Gdyby nie pomoc mieszkających tu Polaków, wielu dostałoby się do pruskiej niewoli. Sytuacja odmieniła siępo zwycięstwie Francuzów pod Lasowicami. W odwecie, wszystkim szewcom w mieście zarekwirowano męskie buty, które wcześniej zamówili Prusacy. W butach tych wojsko francuskie i polskie stoczyć miało jeszcze wiele zwycięskich bitew. Z czasów napoleońskich zachował się też przekaz o Janie Sułkowskim. By wspomóc Napoleona w wojnie z Prusami, Sułkowski ruszył z własnym oddziałem. Do bitwy doszło w styczniu 1807 roku w okolicach Rept Śląskich. Poległych pochowano obok drogi prowadzącej do Gliwic, a na usypanej mogile postawiono kapliczkę.