Inni swoi

prof. dr hab. Marek S. Szczepański

Pewnego dnia nie będzie już nas Górnoślązaków.
Już teraz jesteśmy rozsiani, jak Żydzi, po całym świecie.
Nawet jeśli każdy przechowuje w sobie swój kawałek ojczyzny,
swój kawałek pogranicza.
Horst Bienek,
Opis pewnej prowincji

Groteskowe statystyki

W czerwcu 2003 roku ogłoszono długo i niecierpliwie oczekiwane dane Narodowego Spisu Powszechnego. Od piętnastu bowiem lat, czyli od 1988 roku, prawie czterdziestomilionowy kraj nie znał rzeczywistego stanu posiadania, a statystyczne zestawienia dawały przybliżony, niepełny i niepewny, obraz sytuacji demograficznej, ekonomicznej czy etnicznej. Szczególne zainteresowanie wzbudziła informacja o deklaracjach narodowych czy narodowościowych obywateli Rzeczpospolitej. Przez cały okres realnego socjalizmu kultywowano przekonanie o nieodzownej jedności i jednorodności narodowej, a podawane przez dziesięciolecia dane były groteskowe. Dowiadywaliśmy się na przykład, że w Polsce, w latach siedemdziesiątych minionego stulecia, mieszkało kilka tysięcy Niemców, Żydów, Ukraińców, Białorusinów czy Greków, korzystających z politycznego azylu.

Narodowościowa arytmetyka

W spisowych deklaracjach 173 200 osób podało, w odpowiedniej rubryce, narodowość śląską, 152 900 przyznało się do narodowości niemieckiej, 48 700 -białoruskiej, 31 000 - ukraińskiej, 12 900 - romskiej, 6 100 - rosyjskiej, 5 900 - łemkowskiej, 5 800 - litewskiej, 5 100 - kaszubskiej, 2 000 - słowackiej, 1 100 - żydowskiej, tyleż - ormiańskiej i wreszcie 800 - czeskiej. Mówiąc inaczej, gdyby ufać spisowym cyfrom w Polsce mieszka 1.23% obywateli deklarujących niepolskie opcje narodowe, a dalszych 2.03% nie wypełniło tej rubryki formularza w ogóle. W pierwszych komentarzach, rozgoryczeni działacze białoruscy i ukraińscy uznali wyniki spisowe za niereprezentatywne, niedokładne i zaniżone. Niektórzy z nich podkreślali lęk obywateli III RP, przed ujawnieniem niepolskich przynależności narodowych. Nie podejmując z takimi poglądami polemiki warto jednak zauważyć, że na wschodnich kresach Rzeczpospolitej postępuje proces asymiliacji narodowej, skutkujący coraz mniejszym odsetkiem deklaracji niepolskich. Niezadowoleni z wyników spisowych byli również aktywiści mniejszości niemieckiej. Przede wszystkim dlatego, że zmniejszyła ona radykalnie stan posiadania, a część osób opuściła jej szeregi wzmacniając narodowość śląską. Zamiast podjąć poważną debatę nad przyczynami takiej konwersji działacze zarzucają spisowi brak precyzji, błędy rachmistrzów i defekty techniczne. Chcieliście Ślązaków, no to ich macie - tak skomentował deklaracje spisowe jeden z najbardziej znanych przedstawicieli Niemców w Polsce.

Powroty do mniejszego nieba

Krótką historię narodowości śląskiej otwiera decyzja Sądu Wojewódzkiego w Katowicach, który na posiedzeniu niejawnym w dniu 24 czerwca 1997 roku, zarejestrował stowarzyszenie pod nazwą Związek Ludności Narodowości Śląskiej. Można przyjąć - pisał wówczas Sąd w uzasadnieniu - że od wyboru osoby zależy jej narodowość, a że tubylczy Ślązacy stanowią mniejszość na Górnym Śląsku, to każdy wie, kto przebywał na tym terenie jakiś czas i kto chce dostrzec ten fakt. Zresztą organ nadzorujący, choć rozdziera szaty nad tym, że założyciele odważyli się powołać rejestrowane stowarzyszenie, faktu pozostawania w mniejszości etnicznych tubylców nie kwestionuje. Ta precedensowa decyzja Sądu wywołała bardzo liczne, często emocjonalne, dyskusje, polemiki i spory. Wzięli w nich udział zarówno zwolennicy Związku, jak i jego przeciwnicy, a kluczowym tematem debaty było istnienie, bądź nieistnienie, narodu śląskiego czy śląskiej narodowości. 10 września 1997 roku Sąd Apelacyjny rozpatrujący odwołanie od decyzji Sądu Rejestrowego, przygotowane przez Wojewodę Katowickiego Eugeniusza Ciszaka, odroczył ostateczną decyzję rejestracyjną ZLNŚ do 24 września 1997 roku, by w końcu ją uchylić. Sprawa trafiła ostatecznie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, a po jej odrzuceniu do instytucji odwoławczej - Wielkiej Izby. Końcowy orzeczenie ogłoszone zostanie zapewne jeszcze w 2003 roku.

Organizatorzy ZLNŚ odwołują się do ostatniego, precedensowego, spisu powszechnego w Czechosłowacji z 3 marca 1991 roku, w którym istniała możliwość deklarowania śląskiej opcji narodowej. Z takiej możliwości skorzystało 44 556 osób czyli 0.5% obywateli tego kraju. Dla porównania polską opcję narodową zadeklarowały wtedy 59 383 osoby (0.6%), a niemiecką 48 969 (O.5%). Potencjalna klientelę ZLNŚ stanowić może grupa tych mieszkańców Górnego Śląska, którzy pytani o autoidentyfikację narodową eksponują raczej przynależność do ojczyzny prywatnej niźli ideologicznej, do heimatu i mniejszego nieba, a nie - Vaterlandu (Jo nie jest ani Polok, ani Niemiec. Jo jest Ślonzok; Jestem przede wszystkim Ślązakiem, jestem wyłącznie Ślązakiem). Przycumowanie do Polski, pisał K. Kutz, tak ważne w innych stronach kraju, na Górnym Śląsku - u ludności rodzimej - było zawsze martwe jak lekcja łaciny. Ta ostatnia ocena znanego reżysera i Senatora RP jest dzisiaj tylko częściowo usprawiedliwiona, albowiem grupa osób bez identyfikacji narodowej na Górnym Śląsku jest nieznaczna i dotyczy 10-15% zbiorowości rodzimej.

Potrzeba katharsis

Powstaje pytanie jak tłumaczyć śląskie deklaracje narodowe i jak je socjologicznie interpretować? Można wyliczyć przynajmniej pięć powodów takich wyborów i autodefinicji obywatelskich. Po pierwsze, trzeba przyjąć, ze śląskie deklaracje są elementem tożsamości i rzeczywistych odczuć mieszkających w regionie ludzi. O takich indywidualnych deklaracjach mówili wielokrotnie przed spisem ksiądz Arkadiusz Wuwer, Jerzy Gorzelik a teraz wiemy, że z tej możliwości skorzystali między innymi: senator Kazimierz Kutz czy znakomity artysta Henryk Waniek. Po wtóre, można przyjąć, ze śląskie deklaracje narodowościowe wynikały z rozczarowania procesami przebudowy regionu. Dominuje w nim bowiem model restrukturyzacji likwidacyjnej, a nie kreacyjnej. Sam zaś proces transformacji kojarzy się z zamykaniem kopalni i hut, wieloletnich dobrodziejek, z zagrożeniem egzystencjalnym i ubożeniem. Po trzecie, deklaracje takie to element społecznego katharsis. Po latach złego samopoczucia, czasem przesadnego eksponowania marginalizacji etnicznej w okresie realnego socjalizmu, Ślązacy złożyli deklarację niezadowolenia i z transformacji, i z procesów regionalizacji. Po czwarte, wyniki spisowe stanowią, przynajmniej w pewnym stopniu, efekt działalności Ruchu Autonomii Śląska nawołującego do eksponowania takich właśnie opcji narodowej. Po piąte wreszcie, zabiegi wokół narodowości śląskiej zmierzać mogą do politycznej autokreacji kilkunastu czy kilkudziesięciu zdeterminowanych działaczy. Kontekst tych poczynań jest oczywisty, tworzą go przyszłe wybory samorządowe, a nade wszystko parlamentarne, oparte na ordynacji preferującej mniejszości narodowe.

Narodowości na pograniczach

Deklaracje śląskie nie oznaczają jednak, że w sensie socjologicznym istnieje naród śląski. Mamy raczej do czynienia z silną śląską grupą etniczną, a nie wykształconym w pełni narodem czy nawet narodowością. Warto może podkreślić, że narody zabiegają zazwyczaj o odrębność państwową czy polityczną, władają własnym językiem, terytorium narodowym. Cechuje je także poczucie odrębności od innych, oparte na tożsamości kulturowej czy na historycznie utrwalonej wspólnocie gospodarowania. W przypadku Górnego Śląska nie pojawiają się żądania separacji, a co najwyżej autonomii regionalnej. Separacja oznacza bowiem oderwanie od terytorium państwa, a autonomia odnosi się do odtworzenia dwóch kluczowych w międzywojniu instytucji: Sejmu i Skarbu Śląskiego. Nie istnieję język śląski, a terytorium etniczne podzielone jest obecnie między dwa państwa: Czechy i Polskę.

Komentując śląskie deklaracje narodowościowe nie można zapominać, że w dawnych regionach pogranicza kulturowego wybory narodowe są niejednoznaczne, a chwiejność postaw narodowych - dosyć powszechna. Tak dzieje się w Alzacji, Lotaryngii, Górnej Adydze, Kraju Basków czy na Istrii. Ślązacy nie są tutaj wyjątkiem. Co więcej, w wielu przypadkach w takich właśnie regionach deklaracje narodowe zmieniają się w ciągu całego życia, a w jednej rodzinie każdy jej członek definiować się może odmiennie. Zmieniała się także lojalność obywatelska wobec kolejnych państw, w obrębie których regiony pogranicza i ich zbiorowości się znalazły.

Obywatel w szkole i w parafii

Wydaje się, że ten typ obywatelskich deklaracji i definicji narodowych można pozytywnie spożytkować. Przede wszystkim warto zabiegać o ocalenie tych wartości regionalnych, które zaświadczają o wielokulturowości tej ziemi, jej mozaikowości, ciekawych, a teraz gasnących już, obyczajach i zwyczajach. Ten typ eksploatacji, o etnograficznym charakterze i podtekście, jednak nie wystarcza. Należy zatem podejmować próby włączania ludzi do działań o prospołecznym, prometejskim charakterze, koncentrując się na małych ojczyznach i historycznym regionie. Wbrew pozorom aktywność obywatelska Ślązaków nie wyróżnia ich pozytywnie na tle innych grup etnicznych kraju. Jest przeciętna i można bez obawy o popełnienie błędu założyć, że z każdej setki z nich, zaledwie dziesięciu w ciągu roku wykonuje jakąkolwiek czynność na rzecz najbliższego, pozarodzinnego, otoczenia. Najczęściej instytucjami skupienia są parafie i szkoły. To aktywność niewielka, warto pobudzenia i wzmocnienia.

Arystoteles i Ślązacy

Z całą pewnością nie można śląskich deklaracji narodowościowych lekceważyć, traktować protekcjonalnie, histerycznie czy prześmiewczo. Konieczna jest przy tym realna ocena zjawiska, zważywszy, że w blisko pięciomilionowym regionie, 173 tysiące osób to zaledwie 3% całej zbiorowości województwa. Dla niektórych jednak, mimo wszystko, to zadziwiająco dużo. Umiarkowany ogląd tej liczby, bliski idei złotego środka, wydaje się najstosowniejszy i społecznie użyteczny. Nie dziwienie się niczemu to oznaka głupoty, a nie mądrości - mawiał mędrzec ze Stagiry.

Tarnowskie Góry


TG.NET.PL

Portal Powiatu Tarnogórskiego - Tarnowskie Góry
adres redakcji: Nakło Śląskie, ul. Sienkiewicza 7

KONTAKT

redaktor naczelny - Zbigniew Markowski
tel.: 32 284 36 85,
portal@tg.net.pl