Między lękiem i podziwem:
Getta społeczne w starym regionie przemysłowym
prof. dr hab. Marek S. Szczepański
Tekst poświęcony zostanie dwojakiemu typowi gett społecznych i przestrzennych ulokowanych w tradycyjnym regionie przemysłowym, czyli na Górnym Śląsku. Pierwsze z nich, o historycznym charakterze, to getta ubóstwa, powstałe w wyniku degradacji kwartałów mieszkaniowych usytuowanych w cieniu zakładów przemysłowych, powstałych zarówno na przełomie XIX i XX stulecia, jak i w okresie realnego socjalizmu. Drugi typ gett, słabo jeszcze obecnych w przestrzeni regionu, ma jednoznacznie transformacyjny rodowód. I choć rzadko są to klasyczne gated communities to z całą pewnością wyróżniają je: ulokowanie w dobrej ekologicznie przestrzeni, co w warunkach Śląska jest wartością trudną do przecenienia, ponadstandardowy status ekonomiczny ich mieszkańców, tworzących rodzącą się klasę średnią oraz wyższy poziom wykształcenia i aspiracji. Ten typ gett, co jest typowe dla społeczeństw Trzeciego Świata, sąsiaduje nierzadko z powszechnie obecnymi w regionie osiedlami substandardowymi, zajmowanymi przez klasę niższą lub wręcz podręcznikową underclass.
Choć dostęp do obu typów gett nie jest zazwyczaj limitowany, to przekraczanie ich granic przez osoby z zewnątrz wydaje się utrudnione z wielu powodów, w tym również symbolicznych. Pojawienie się obcego w zdegradowanych osiedlach takich jak Bobrek, Lipiny, Załęże czy Abisynia związane jest często z zagrożeniem egzystencjalnym, a przynajmniej z lękiem o własne bezpieczeństwo. Z zupełnie innych przyczyn wizytanci wkraczają niepewnie w przestrzeń osiedli o ekskluzywnym charakterze, wzniesionych przez developerów i przeznaczonych dla klasy średniej.
Zapraszamy na miejską włóczęgę.
Gondolą przez Rio San Girolamo - czyli wyjątki z historii getta
"W tym zakątku Wenecji, o którym opowiadam, kołaczą tylko biedne, powszednie szmery, dni mijają tam jednostajnie, jak gdyby były jednym długim dniem a śpiewy, które tam słychać, to narastające skargi, co nie wznoszą się w górę, a jak dym skłębiony zalegają na uliczkach. Gdy nastaje zmierzch roi się tu od płochliwej dziatwy, niezliczona ilość malców ma swój przytułek na placach oraz w ciasnych, zimnych sieniach; bawią się kawałkami kolorowej masy szklanej, tej samej, z której mistrzowie układali poważne mozaiki w San Marco. Szlachcic rzadko zachodzi do getta" (Rilke, 1996, s. 79-80).
Tak swoje wrażenia z wizyty w weneckim getcie - pierwszym getcie świata - opisał Rainer Maria Rilke. W jakże sugestywny sposób w tych kilku wierszach wielki poeta namalował nam obraz świata weneckich Żydów, ich zmagań dnia codziennego, ich trudności, wyobcowania i skazania na pogardę ze strony miejscowej szlachty.
Przyjęty ogólnie pogląd wskazuje na weneckie pochodzenie słowa ghetto, oznaczające miejsce zamknięte, w którym muszą mieszkać Żydzi. Na terenie, który wyznaczono na miejsce zamieszkania dla Żydów, znajdowała się w wiekach poprzednich odlewnia żelaza, która w dialekcie weneckim zwana była getto (od gettare, odlewać). Temanza pisał: "Obszerna wyspa, będąca teraz schronieniem dla większości Żydów, zwanym Getto Nowe, znajdująca się nad Rio di San Girolamo, od początku XV wieku była jednym wysypiskiem, kałużą. Druga zaś położona bliżej Cannaregio, nazywana Getto Stare, przeznaczona była na publiczną odlewnię i była siedzibą kierującego nią magistratu. Dlatego to miejsce zwano getto. (...) W ten sposób stopniowo zmeliorowano wyspę, a potem zbudowano domy do dziś widniejące, w których, zanim Żydzi tam się osiedlili w 1516 roku, mieszkały liczne rodziny chrześcijańskie " (Calimani, 2002, s. 189 - 190).Co prawda najpierw powstało Stare Getto, do którego później dołączono Getto Nowe, jednak zasiedlenia żydowskie nastąpiły w odwrotnej kolejności: najpierw Getto Nowe, potem Getto Stare.
Pozostawiając badaczom historii i językoznawstwa szczegóły pochodzenia nazwy getto, które budzą ciągle wątpliwości, zatrzymajmy się w Wenecji, bo nie ulega wątpliwości, że to właśnie tutaj, wśród ciasnych uliczek i kanałów powstało pierwsze getto i tutaj nabierało swoistego oblicza, zmagało się ze swoimi problemami dnia codziennego (Calimani, 2002, s. 193).
Powstanie getta żydowskiego w Wenecji datuje się na 29 marca 1516 roku, w którym to dniu Senat ogłosił następujący dekret: "Żydzi powinni wszyscy razem mieszkać w kwartale domów, jaki jest w getcie w pobliżu San Gerolamo; i żeby w nocy nie chodzili dookoła, od strony Starego Getta, gdzie jest mały mosteczek oraz z przeciwległej strony zbudowane będą dwie bramy, to jest po jednej dla każdego z tych miejsc, które to bramy mają otwierać rano z uderzeniem Maragony, a zamykać wieczorem o godzinie 24 czterej strażnicy chrześcijańscy w tym celu wyznaczeni i wynagradzani przez Żydów według płacy, jaką nasze Kolegium uzna za odpowiednią". Planowano otoczyć kwartał dwoma wysokimi murami; wszystkie inne wyjścia miały być zamknięte, drzwi i okna zamurowane. Strażnicy mieli tam mieszkać dzień i noc, aby pilnować miejsca "zgodnie z innymi rozkazami, jakie przez Kolegium będą wydane". Żydzi mieli także opłacić dwie łodzie, które bez przerwy patrolowałyby kanały otaczające tę strefę. Na wypadek gdyby nocą spotkano Żyda poza gettem, przewidziano zróżnicowane kary. Kontrolerami i egzekutorami tych kar zostali mianowani cattaverzy (Cattaveri), urzędnicy państwowi zajmujący się mieniem publicznym, zwłaszcza lichwą uprawianą przez Żydów, oraz "sposobem, w jaki mają zamieszkiwać Wenecję". Senat postanowił również, aby natychmiast ewakuować dotychczasowych mieszkańców terenów przyszłego getta; nowi jego lokatorzy mieli płacić o jedną trzecią czynszu więcej, niż właściciele domów pobierali dotąd. Choć na powstanie getta wpłynęło wiele czynników, których nie sposób tu w tej chwili przytoczyć, to warto wspomnieć sylwetkę Zaccaria Dolfina, który na posiedzeniu Kolegium oskarżył Żydów o nielegalną budowę synagog i przekupstwo urzędników i jako pierwszy wysnuł postulat o zamknięciu Żydów w Getcie Nowym, który podobny jest do fortecy. Doża i wielu patrycjuszy wyrazili aprobatę, ponieważ wszyscy mieli świadomość, że należy ograniczyć swobodę działania Żydów (Calimani, 2002, s. 58-59).
Wyizolowane, marginalne, peryferyjne względem miasta getto, jest przestrzenią żydowską, teatrem życiowych wydarzeń ówczesnych Żydów. Wenecki krajobraz, poprzecinany tysiącem kanałów, potęguje miejskie podziały, zarówno przestrzenne, jak i społeczne. Można śmiało powiedzieć, iż Wenecja stworzyła naturalne warunki do wyizolowania społeczności żydowskiej, spośród reszty swoich mieszkańców.
Do Nowego Getta wchodziło się długim pasażem pod portykami; były to prawdziwe korytarze, ciągnące się pod domami wysokimi nieraz na dziewięć pięter. Plac otwierał się koliście i szeroko, a wszystkie okna domów były na niego zwrócone jako na miejsce centralne (Calimani, 2002, s. 193).
Życie codzienne getta wymierzał rytm tradycyjnych modlitw porannych, południowych i wieczornych. Nocą zamykano furtki a łódź wartownicza opływała otaczający getto kanał. Wielki plac, za dnia ośrodek życia żydowskiego i chrześcijańskiego, w nocy stawał się niejako eksterytorialny, był niepodległą republiką Żydów w sercu Wenecji. W nocy scena teatralna Nowego Getta pustoszała, wyrzucając poza mury kupujących starzyznę oraz tych, którzy w dzień stali w kolejce przed bankami zastawnymi. Wszystko milkło także w Starym Getcie - wydłużonej ulicy poprzecinanej małymi, krętymi uliczkami. W głębi, połączone małym mostem, znajdowało się Getto Najnowsze (1633), zabudowane solidnymi kamienicami, bez sklepów i bez synagog, dzielnica wyłącznie mieszkaniowa dla ostatnich przybyszy (Calimani, 2002, s. 194).
Wenecjanie nękali Żydów podatkami, pozbawiali majątku i zacieśniali coraz bardziej obręb getta tak, iż "rodziny, które mimo całej nędzy płodnie się rozmnażały, zmuszone były budować swe domy wzwyż, jeden na dachu drugiego. I miasto ich, nie położone nad morzem, wyrastało powoli hen ku niebu i jak gdyby w inne morze, a wokół placu ze studnią wznosiły się ze wszech stron strome budynki, niby ściany jakiejś olbrzymiej wieży"(Rilke, 1996, s. 81).
Choć ze względu na doświadczenia II Wojny Światowej w społecznej świadomości przeważają skojarzenia z tworzeniem żydowskich enklaw przez nazistów, to jednak trzeba zaznaczyć, że to właśnie segregacja, wyłączenie, zamknięcie społeczności żydowskiej na wydzielonym terenie Wenecji w XVI wieku dało początek zjawisku, które dzisiejsza socjologia określa mianem gettoizacji.
Fenomen weneckiego getta polegał na tym, że choć z jednej strony było symbolem zniewolenia i przymusu, wyłączenia i pogardy, to z biegiem lat, wraz z pogłębiającym się zakorzenieniem, getto zaczyna się jawić jego mieszkańcom jako bezpieczne i przytulne matczyne łono,. Prywatna ojczyzna, dająca pewność i poczucie stabilności w przeciwieństwie do świata zewnętrznego jako miejsca złowrogiego, nieznanego. Getto stało się zatem z biegiem lat, względnym układem lokalnym, w którym czas biegł w rytmie "długiego trwania" i co więcej, stało się sposobem na zachowanie własnej tożsamości. Przypadek opuszczenia getta, "wyjścia na wolność", emancypacji zaczął być odczuwany jako utrata tożsamości.
W Chicago na Maxwell Street
Pionierem socjologicznej analizy getta był przedstawiciel Szkoły Chicagowskiej Louis Wirth, który w wydanej w 1928 roku monografii The Ghetto zajął się analizą przestrzennej izolacji społeczności żydowskiej w Chicago, skupionej na Maxwell Street. Pojęcie getta nabrało charakteru pejoratywnego i zostało zdefiniowane jako obszar miejski, w którym skupiły się wszystkie niekorzystne warunki, jakie mogą wystąpić w city. Tak więc wszelkiego rodzaju mechanizmy wpływające na postępującą izolację danego obszaru od otoczenia.
Wirth twierdził, że getto można rozumieć jedynie jako zjawisko społeczno - psychologiczne oraz ekologiczne, gdyż jest bardziej stanem umysłu, niż faktem fizycznym. Rozumienie to należy widzieć w szerszym kontekście teoretycznym, który może stanowić późniejsze - wzbudzające do dziś wiele dyskusji - dzieło Wirtha: Urbanism as a Way of Life.
Wyróżnił on pięć typów rezydentów w mieście. Byli to: kosmopolici, nieżonaci i bezdzietni, pochodzący ze wsi etnicy, pozbawieni, złapani w potrzask i zdegradowani. Getto, które opisywał Wirth związane było właśnie z kategorią pozbawionych, zdegradowanych i złapanych w potrzask. Byli to mieszkańcy bardzo biedni, zaburzeni emocjonalnie, bez poczucia przynależności, bez tożsamości, bardzo często kolorowi. Getto zatem, jako jednoznacznie złe zjawisko, niekorzystne, skupiające wszelkie patologie i złe cechy miejskiego życia. Niekorzystne przestrzenie i niekorzystni mieszkańcy.
Warunki, które pozwalają nam waloryzować przestrzenie miejskie można analizować w odniesieniu do koncepcji ładów wyznaczających pozycję ekologiczną danej przestrzeni. Mamy tu na myśli pięć ładów:
- ład urbanistyczno - architektoniczny oznaczający stopień harmonii przestrzeni miejskiej (położenie domów, ich kształt i wielkość, zgodność współwystępujących stylów architektonicznych, ilość i położenie w tkance miejskiej terenów zielonych - ogrodów, parków, obiektów małej architektury, np. fontanny, przebieg dróg i ścieżek);
- ład funkcjonalny, oznaczający walory użytkowe mieszkania, osiedla, dzielnicy i miasta jako całości, wyrażające się nasyceniem sklepami, punktami usługowymi, klubami, kawiarniami, ośrodkami zdrowia, żłobkami, placami zabaw dla dzieci, szkołami;
- ład estetyczny, oznaczający ocenę piękna lub brzydoty przestrzeni miejskiej. O tej ocenie decydują rodzaj zabudowy (kształt i kolorystyka budowli, obecność w nich elementów podkreślających symetrię lub asymetrię, co tworzy nudną lub ciekawą architekturę, wygląd budynków na skrzyżowaniach ulic - np. domy z wykuszami, rzeźbami, kształt wejścia do klatki schodowej, ornamenty), nasycenie i wygląd szyldów, neonów, reklam, wreszcie czystość;
- ład społeczny wyznaczony przez ocenę stosunków społecznych (więzi sąsiedzkiej, osiedlowej, dzielnicowej i miejskiej, poczucie bezpieczeństwa lub jego brak);
- ład ekologiczny odnosi się do wartości ekologicznej miejsca, w którym mieszkańcy żyją. Wartość tę wyznaczają: stopień zanieczyszczenia środowiska, nasłonecznienia, poziom hałasu, cyrkulacji powietrza, obecność lub nie przemysłu uciążliwego dla mieszkańców (Szczepański, 2002, s.363-366).
Getto analizowane przez Wirtha, enklawa wykluczenia i izolacji społecznej może być określona właśnie jako pozbawiona tych ładów.
Analiza zjawiska gettoizacji każe jednak spojrzeć szerzej. Odwołując się do ekologii miasta można uznać tworzenie się gett za proces "biotycznej" rywalizacji o najlepsze miejsca na terytorium, prowadzonej przez grupy społeczne wyodrębniane na podstawie wspólnych cech społecznych takich jak pozycja klasowa, czy pochodzenie. Znane pojęcie natural area - obszar naturalny, staje się miejscem życia i działania takich właśnie homogenicznych grup społecznych (Wacquant, 2004, s. 3). W tym kontekście możemy mówić o getcie jako obszarze, który charakteryzują następujące cechy:
- wyraźna odrębność przestrzenna - nawet, gdy nie mamy wyraźnych granic fizycznych (mur, płot, brama) możemy wskazać limesy w przestrzeni, lub mapy mentalne, świadczące
o inności opisywanego obszaru w stosunku do otoczenia
- względna homogeniczność statusowa mieszkańców
- poczucie odrębności społecznej, świadomościowej
- odczuwanie enklawowości (wyłączenia) zarówno przez mieszkańców obszaru, jak
i obserwatorów zewnętrznych
- niska przenikalność pomiędzy obszarem wyłączonym a światem otaczającym
Biorąc pod uwagę powyższą charakterystykę możemy pojmować getto niekoniecznie jako skupisko niekorzystnych warunków, przestrzeń pozbawioną ładów, ale ogólniej, jako obszar w przestrzeni miejskiej odrębny od otoczenia, który możemy opisać i wyróżnić za pomocą specyficznych, jemu tylko przynależnych cech.
Dwubiegunowość naszych rozważań o gettach można nakreślić nie tylko poprzez analizę społecznych emocji - lęku i podziwu, ale również poprzez sposób, w jaki dane przestrzenie są przez jej mieszkańców wybierane jako teren zamieszkania. Krótko mówiąc tekst omawiający dwa rodzaje enklaw społecznych i przestrzennych mógłby nosić również tytuł "między wolnym wyborem a przymusem". O ile w przypadku osiedli dla tworzącej się klasy średniej mamy do czynienia z całkowitym wolnym wyborem jednostki przy podejmowaniu decyzji o kupnie domu, jej pełnej świadomości wartości estetycznych, architektonicznych, ekologicznych, funkcjonalnych i społecznych charakteryzujących nowoczesne gated communities, o tyle getta biedy są zaludnione niejako pod przymusem. Można powiedzieć, że o ile w przypadku analizowania społeczności bezdomnych mówi się, wykorzystując teorię naznaczenia Goffmana, o piętnie nieprzypisania, o tyle społeczności getta biedy towarzyszy piętno przypisania. Kryminolog, Frank Tannenbaum, autor "Crime and Community" (opublikowanej w 1938) roku podkreślał rolę mechanizmu etykietowania (tagging) w utrwalaniu zachowań przestępczych. "Każdy - w większej lub mniejszej mierze - staje się tym, za kogo jest uważany. <Dramatyzowanie zła> powoduje izolację ludzi napiętnowanych, co z kolei sprzyja ich <zrzeszaniu się> w grupy przestępcze" (Kojder, 1980, s. 50). Nagromadzenie negatywnych zjawisk w obrębie danego obszaru w przestrzeni staje się źródłem wszelkich patologii.
Indunature albo stary region przemysłowy.
Przedmiotem pracy ma być dwojaki rodzaj społecznych enklaw. Aby jednak mówić o odciętych dzielnicach, najpierw musimy przynajmniej nakreślić charakterystykę regionu, który jest scenografią w przedstawianym tu dramacie gettoizacji
Gwałtowny rozwój przemysłu w obrębie Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, który przypadł na przełom XIX i XX wieku spowodował szczególne zmiany w układzie społeczno - przestrzennym tego regionu. Ogromne zapotrzebowanie na węgiel i stal, które to produkty eksportowano do rozwijających się europejskich potęg, jak również wykorzystywano w okresie dwudziestolecia międzywojennego - żywiołowego odrodzenia Polski po ponad stuletniej niewoli - spowodowało powstanie na tych terenach nieprzeciętnej liczby kopalń, hut i wielkich zakładów przemysłowych. Klasa robotnicza - zamieszkująca powstałe przy zakładach osiedla robotnicze - była naturalnym składnikiem ówczesnej struktury społecznej, podobna klasie robotniczej francuskiej, czy angielskiej, ówczesnego czasu.
Powstało wiele historycznych już dziś dzielnic robotniczych, w których koncentrowało się życie lokalnej społeczności. Można powiedzieć, że czas biegł w nich spokojnie i miarowo, wyznaczony biciem zegara na wieży miejscowego kościoła, wybudowanego przez miejscowego fabrykanta. Wśród jednakowych domów robotniczych wyróżniała się willa właściciela, którego dzieci niejednokrotnie bawiły się wspólnie z dziećmi rodzin robotniczych. Fabrykant, budując swą willę pośród domków robotniczych dawał wyraz poczuciu wspólnoty z lokalną społecznością. Czasem oprócz kościoła fundował również szkołę, do której chodziły dzieci robotników - podkreślając tym wspólnotowy charakter paternalistycznego kapitalizmu.
Po drugiej wojnie światowej, wraz z manifestem PKWN zaczęto eksponować kreatywną rolę przemysłu i klasy robotniczej.
W kolejne plany rozwoju kraju wpisano założenia o nieodzowności zintensyfikowania wydobycia węgla, produkcji stali, artykułów pochodnych i maszyn (Szczepański, 2004, s. 168). Wzmożono działania na rzecz pozyskiwania nowych rąk do pracy. Ściągano ludzi z wiosek dzisiejszego województwa świętokrzyskiego, podlaskiego, czy małopolskiego. Nakazy pracy zmuszały do opuszczenia swoich prywatnych ojczyzn na rzecz budowy socrealistycznego krajobrazu "Indunature", gdzie niebo poprzecinano trakcjami przewodów wysokiego napięcia, kominy stały się symbolem łączności z przestrzenią niebieską, a kręcące się koło szybu kopalnianego wciąż żywo przypominało o zawładnięciu również tym, co pod ziemią.
W okresie realnego socjalizmu nastąpiła potężna mitologizacja klasy robotniczej. Szczególnie uprzywilejowaną grupę stanowili górnicy, którzy stali się robotniczą arystokracją a wysokość ich poborów przekroczyła średnią krajową dwukrotnie (Szczepański, 2002, s. 72).
Procesom industralizacji regionu towarzyszyły bardzo ważne procesy społeczne. Bardzo silnie rozwijały się związki pomiędzy miejscem pracy a miejscem życia codziennego. Coraz wyraźniejsza była więź emocjonalna pracowników z hutą, kopalnią, czy fabryką. Nie tylko bowiem dawały one zatrudnienie, ale organizowały życie kulturalne pracowników. Zakłady pracy stawały się centrami ustalonych wartości przemysłowych, dopełniając w wielu przypadkach lokalne kościoły, parafie, tam gdzie władze pozwoliły na ich wzniesienie Zjawiska utrwalania indywidualnych i zbiorowych związków z kopalnią czy hutą notowano w bardzo wielu osadach i miastach przemysłowych w okresie międzywojennym (Szczepański, 2004, s. 168). Ogromny przyrost klasy robotniczej spowodował kompletny bałagan przestrzenny i architektoniczny. Budowane naprędce osiedla z wielkiej płyty stające się sypialniami ogromnych zakładów przemysłowych przyczyniły się do powstania "sztucznych miast", pozbawionych, historii i tradycji, gdzie jedyną więziotwórczą rolę pełnił zakład pracy. Wyrazistym przykładem takiego miasta jest powstała w bezpośrednim sąsiedztwie Huty Katowice sypialnia dla jej mieszkańców na terenie Dąbrowy Górniczej. Niektóre blokowiska są już zwyczajowo nazwane "dzielnicą cudów", Bronxem, czy "Harlemem".
Po upadku komunizmu, reformy zapoczątkowane przez rząd Mazowieckiego powoli przywracały znaczenie inteligencji i kapitałowi w postaci wiedzy. Gloryfikowana w socjalizmie klasa robotnicza zaczęła schodzić na dalszy plan wraz z upadkiem poszczególnych zakładów przemysłowych, których istnienie okazało się zbędne. To właśnie z upadkiem komunizmu rozpoczął się upadek dzielnic, zamieszkiwanych przez pracowników upadłych zakładów, doprowadzając do powstania gett biedy.
Getta biedy w krajobrazie Indunature.
Świat według Kiepskich czy ludzie bez właściwości?
Mapy mentalne mieszkańców Śląsko - Dąbrowskiej Indunature z wyraźnie zaznaczonymi granicami dzielnic "dobrych" i dzielnic "złych", wprost zaprowadzą nas do starych dzielnic robotniczych, gdzie skoncentrowały się wielorakie społeczne patologie. Ponieważ mieszkańcy tych dzielnic związani byli przede wszystkim z zakładem pracy, który organizował ich życie a przede wszystkim dostarczał pracy, która była gwarantem codziennego utrzymania, wraz z upadkiem zakładu nastąpiła powolna, lecz bardzo dogłębna degradacja całych dzielnic mieszkaniowych. Ubóstwo wzmagała słaba infrastruktura takich starych dzielnic. Brak podstawowego wyposażenia sanitarnego i innych udogodnień sprawiło, że kto miał choć trochę odwagi i samodzielności myślenia uciekał jak najdalej od tak źle wyposażonych mieszkań. Z jednej strony mamy więc do czynienia z gettami biedy na obszarach najstarszych dzielnic mieszkaniowych, można tu wspomnieć o Bobrku bytomskim, świętochłowickich Lipinach, katowickim Załężu, czy sosnowieckim Konstantynowie z drugiej getta tworzące się na obszarach blokowisk, powstałych w epoce realnego socjalizmu jako sypialnie dla ludu pracującego, przybyłego do Indunature jak do ziemi obiecanej.
Budowa jednakowych domków robotniczych, czy późniejsza już "wielka płyta" ma swe źródła historyczne w znanej powszechnie Karcie Ateńskiej.
Szczególny rozwój egalitarnego mieszkalnictwa możemy obserwować w Polsce lat
50 - tych i 60 - tych. Po drugiej wojnie światowej pozostały ogromne moce w przemyśle betonowym. Do tego doszły potrzeby mieszkaniowe w zburzonych miastach Europy. Nic więc dziwnego, że pomysły Le Corbusiera i modernistów stały się łatwym narzędziem ideologicznym w rękach systemu, który chciał społeczną równość i egalitaryzm przenieść na obszar mieszkalnictwa.
Osiedle mieszkaniowe miało stać się obszarem wcielenia w życie idei produkcji masowej przejętej od Forda. Miała służyć temu standaryzacja bryły i standaryzacja technologii. Kiedy dołożyć do tego "normatywy" mieszkaniowe sformułowane w latach 50 i 60, można było zająć się "produkcją" mieszkań dla mas migrujących do wielkich zakładów przemysłowych budowanych na obrzeżach miast.
To przemysłowe podejście do architektury mieszkaniowej przejawiało się także w "maszynowym" języku używanym do opisu tego zjawiska. I tak człowiek stał się użytkownikiem, rodzina - jednostką społeczną, dom - przestrzenną jednostką mieszkaniową lub blokiem. Nie budowano też sklepów, ale pawilony, ani nawet ulic tylko ciągi pieszo - jezdne. W nowych, rozrzuconych po obrzeżach osiedlach już raz wyalienowani ze swojego naturalnego otoczenia robotnicy alienowali się jeszcze dodatkowo (Sołoducha, www.sztuka-architektury.pl ).
Pojęcie getta biedy jest związane z wyłonieniem się nowej, niebezpiecznej, bo zagrażającej porządkowi społecznemu kategorii skoncentrowanej w "gorszych" dzielnicach wielkich miast. Obok klasycznych wyznaczników biedy, takich jak bezdomność, choroby i inwalidztwo, pojawiły się całkiem nowe związane ze zorganizowaną przestępczością, prostytucją, narkomanią i właśnie życiem w zamkniętych gettach, zamieszkanych przez nielegalnych imigrantów i kolorowe mniejszości.
Najczęściej mieszkańców gett biedy można podzielić na kategorie, wśród których wyróżnić można:
- ludzi biednych, których ubóstwo wynika z pasywnego stosunku do rzeczywistości (wieloletni beneficjenci świadczeń społecznych, w tym zwłaszcza matki)
- świat przestępczy - uliczni złoczyńcy i krąg rzezimieszków - dzisiaj blokersi, narkomani
- przemytników, pokątnych sprzedawców, ulokowanych w szarej strefie i balansujących na granicy prawa
- nałogowych alkoholików, włóczęgów, dotkniętych patologiami psychicznymi osób w wieku produkcyjnym i wszystkich tych, którym przeznaczona jest egzystencja uliczna (Domański 2002, s. 27).
Zjawisko gett skupiających ludzi wykluczonych znane jest na całym świecie. Ot można tu choćby wspomnieć o północnych dzielnicach Buenos Aires, zamieszkałych przez 800 tysięcy ludzi najbiedniejszych, zwanych villas miserias, brazylijskich favelas, chilijskich poblaciones i ogromnych, zamieszkałych przez 40 % ludności Wenezueli tamtejszych ranchos. Nasze śląskie skupiska biedy na takim tle rysują się skromnie, nie znaczy to jednak, że można ten problem pozostawić niezauważonym.
Zamieszkująca getta biedy prawie że już podręcznikowa "underclass" jest zwartym wewnętrznie segmentem. Ludzie ci są sytuowani poza rynkiem pracy i nurtem spraw publicznych, którymi żyje ogół. Do najważniejszych źródeł biedy zalicza się długotrwałe pozostawanie bez pracy, brak wykształcenia i kwalifikacji zawodowych, zakorzenienie w kulturze ubóstwa, charakteryzujące się wyuczoną bezradnością, biernością życiową i skłonnością do poprzestawania na małym. Kategorie nadreprezentowane wśród najuboższych to młode samotne matki, tak zwany margines społeczny, osoby dotknięte kalectwem i mniejszości etniczne. Ci ludzie koncentrują się w zaniedbanych i ulegających dewastacji dzielnicach wielkich miast (Domański 2002, s. 65).
Ubóstwo jest wypadkową różnych procesów i zjawisk jednak badacze za najważniejszy aspekt ubóstwa uznają deprywację w zakresie materialnych warunków życia i marginalizację w ramach stosunków społecznych. Marginalizacja jest skutkiem strukturalnego bezrobocia wynikającego z rozwoju technologii i wzrostu poziomu wymaganych kwalifikacji zawodowych, którym nie mogą sprostać klasy niższe. W analizie mieszkańców gett biedy warto posłużyć się terminem "prawnicy i profesorowie biedy" - ludzie, którzy do perfekcji opanowali umiejętność korzystania z możliwości oferowanych wykluczonym przez różne organizacje pomocy społecznej. Wśród mieszkańców wymarłych, przemysłowych dzielnic Śląska i Zagłębia pogłębia się swoisty syndrom somalijski.
Zjawiskiem zakorzenionym w biologii a właściwym czasom, w którym na przełomie jednego stulecia doszło do zwielokrotnienia populacji globu, jest bagno behawioralne: w sytuacji przegęszczenia dochodzi w społeczności do wykolejenia reguł koegzystencji i patologizacji zachowań. John Calhoun dokonał znamiennego doświadczenia na szczurach. W zaaranżowanym przegęszczeniu populacji szczurów dochodziło do zachowań agresywnych przy zdobywaniu pożywienia i zalotach, porzucania potomstwa i patologicznych sposobów dominacji terytorialnej osobników najsilniejszych, które potrafiły zagarniać nienaturalnie duży obszar dla siebie. Przegęszczenie populacji doprowadziło do kompletnej dezorganizacji i patologizacji życia (Hall, 2003, s. 48). Analogiczną sytuację obserwować możemy w przegęszczonych slumsach, starych, od prawie stu lat nie remontowanych kamienicach, gdzie w jednym pomieszczeniu żyją czasami trzy pokolenia. Blokowiska - spuścizna złotych czasów realnego socjalizmu i "dominacji" klasy robotniczej to również całkiem pokaźny przyczynek do powstania klasycznych gett ludzi wykluczonych. Hall pisał, iż w celu podniesienia populacji szczurów, bez naruszania ich zdrowotności , wystarczy wsadzić je do przegródek tak, aby nie widziały się wzajemnie. Przegródki można stawiać jedna na drugą, na tylu poziomach, ile się komu podoba. Niestety jednak poupychane w tych klatkach przez dłuższy czas zwierzęta idiocieją. (Hall, 2003, s. 212). Eksperymenty opisane przez Halla kierują nasze myśli w stronę budzących coraz większy strach blokowisk, wypełnionych snującymi się bez celu ludźmi zbędnymi. Dramatycznym przykładem może być osiedle Miedźna Wola, które zostało zbudowane dla 8000 mieszkańców rodzin pracowników kopalni Czeczot. Po dwudziestu latach eksploatacji okazało się, ze złoża w kopalni są na wyczerpaniu i zakład zostanie zamknięty. Przerażeniem napawa myśl o przyszłości osiedla, w którym życie wyznaczone było działalnością kopalni. Zwłaszcza, jeżeli przypomnimy losy osiedla Pruit Igoe w St. Louis, gdzie po dwudziestu latach istnienia blokowiska, które miało być nadzieją na lepsze życie dla społeczności okolicznych slumsów, nastąpiło jego spektakularne wyburzenie. Jeżeli nie zostaną stworzone szybko możliwości pracy dla byłych pracowników kopalni Czeczot możemy być pewni powstania ogromnego getta biedy, ubóstwa i impotencji zarówno mentalnej, jak i behawioralnej. Powstanie getta wykluczenia ma zatem również związek z wygenerowaniem próżni socjologicznej. Już dziś możemy obserwować wymarcie, niegdyś prężnej dzielnicy - Grodźca, gdzie po zamknięciu kopalni nastąpił upadek całej infrakstruktury dzielnicy: knajpek, sklepików, placów, gdzie koncentrowało się życie codzienne mieszkańców. Dezintegracja struktury rodzinnej, izolacja od spraw, którymi żyje ogół, funkcjonowanie na pograniczu prawa, szczególny rytm życia polegający na improwizowanej egzystencji z doskoku - to cechy charakterystyczne dla struktury getta biedy.
Indunature staje się powoli "ziemią jałową", cmentarzyskiem społecznego sensu, na którym coraz więcej Kiepskich, "wydrążonych ludzi", ludzi bez właściwości.
"My wydrążeni ludzie, my chochołowi ludzie, razem się kołyszemy, głowy napełnia nam słoma, nie znaczy nic nasza mowa" (Eliot, 2004) zdają się recytować codziennie jak mantrę mieszkańcy getta biedy. Mentalni i behawioralni impotenci.
Obserwując degradację niektórych robotniczych osiedli mieszkaniowych nasuwa się skojarzenie z miasteczkiem, w którym "anioły więdnące na drzewach od wielu miesięcy nie golą już bród"(Mikulski, za: Turnau 1993). Skojarzenia literackie z dziełami Musila, Eliota, Canetti'ego nasuwają się same. Kraina umarłej energii zamieszkanej przez ludzi, którzy nie mogąc czerpać już z przeszłości, nie są w stanie budować przyszłości, nie potrafią zdefiniować do końca swojej tożsamości, ponieważ to, co składało się na nią do tej pory, przestało być ważne. Nędza materialna mieszkańców krainy umarłej energii jest tu, jak u Beckett'a, jedynie metaforą ich pustki duchowej, totalnego braku kapitału kulturowego i niedostatecznie rozwiniętego kapitału społecznego. Pozbawieni jakiejkolwiek metafizycznej racji istnienia wiodą życie zawieszone w próżni, czekając na Godota, który nigdy nie nadejdzie. Jałowe jest tu wszystko: czekanie, jedzenie, gadanie (Huelle, 2003). W pewien sposób to ludzie żyjący w Matrixie. Na każdym, nawet najbardziej obskurnym budynku widoczna jest przytwierdzona antena satelitarna - jedyna wtyczka do świata społecznego, jedyna forma łączności getta biedy i wykluczenia z otoczeniem. Ale mieszkańcy getta są bezwolni - skanują programy telewizyjne i chodzą zaprogramowani według aktualnie promowanego schematu. Zaprogramowani, czekający, zawieszeni w próżni. Niezdolni do zrobienia jakiegokolwiek kroku. Ze zdziwieniem i niedowierzaniem konstatujący, iż niegdysiejsza Ziemia Obiecana stała się, nie wiadomo kiedy, Rajem Utraconym.
Getta dobrobytu, albo witajcie w Legolandzie
"Najlepiej mi robi, kiedy wsiądę w taksówkę i pojadę do Tiffany'ego. To od razu działa na mnie kojąco. Ten spokój i ta wytworność. Tam nie może się stać człowiekowi nic bardzo złego, między tymi uprzejmymi, ładnie ubranymi ludźmi, w tym ślicznym zapachu srebra i krokodylowych portfeli"(Capote, 1972, s. 36).
Czy nie czujemy się podobnie, jak autorka powyższego cytatu miss Holly Golightly - mieszkanka Nowego Jorku - w momencie przekraczania granic enklaw dobrobytu, jakimi stają się, powoli wrastające na stałe w nasz krajobraz, nowoczesne osiedla dla klasy średniej?
Nowoczesne osiedla, często dosłownie - ogrodzone murem, lub po prostu stanowiące wyraźnie wyodrębnioną przestrzeń. Zachowany zostaje w niej jednak tradycyjny podział na ulice, a niekiedy nawet place, w połączeniu z unikaniem zwartej zabudowy. Budynki budowane są najczęściej na planie zbliżonym do prostokąta lub podkowy, rzadko kiedy zamknięte, oddziela je wolna przestrzeń. Duży nacisk kładziony jest na dopuszczanie światła, zieleń, swobodę. Powstają więc tereny o tradycyjnej, uporządkowanej siatce, lecz luźnej zabudowie. Są to przestrzenie wydzielone. Miasta w mieście, żyjące już w pewien sposób swoim oddzielnym życiem.
Enklawy dobrobytu, tworzące krajobraz "postindunature" zamieszkałe przez przedstawicieli tworzącej się klasy średniej. Ludzie ci to wygrani transformacji. Beneficjenci zmiany systemowej. Starając się zapanować nad natłokiem spraw, łączą strategię okazywania życzliwości i wzajemnego szacunku z obsesyjną dyscypliną i przestrzeganiem utartych kanonów.
Są to ludzie obdarzeni odwagą transformacyjną albo czymś, co w terminologii pływackiej zwykło określać się mianem "czucia wody". Czucie wody, rozumiane jako subiektywne odczuwanie cech środowiska (ciśnienia wody, jej oporu i wyporu, opływu strumieni wokół ciała, temperatury, przezroczystości itd.) pozwalające na wykonanie najbardziej adekwatnej odpowiedzi, stanowi o efektywności, tempie i poziomie osiągnięć. Innymi słowy, ludzie, zaliczani dziś do klasy średniej dali się ponieść fali przemian, która przykryła tych, którzy nie wykazali się odpowiednim czuciem wody.
Enklawy dobrobytu są kwintesencją wszystkich ładów - urbanistyczno - architektonicznego, funkcjonalnego, estetycznego, ekologicznego i społecznego. Disneyowskie i hollywódzkie światy. Równo poukładane, zaplanowane osiedla kolorowych domków, stwarzających wrażenie zbudowanych z klocków Lego (nazwa pochodzi od duńskiego 'leg godt' - baw się dobrze, skojarzenia z życiem beztroskim i dobrą zabawą nasuwają się same). Nierzadko z ulicami wewnętrznymi nazwanymi imionami bohaterów bajkowych lub znanymi nam tytułami produkcji telewizyjnych i kinowych. Spotykamy więc osiedla sezamkowe, tęczowe, kwiatowe, ptasie, Legolandy, Disneylandy, zielone gaje, eldorada, arkadie - słowem sztuczne światy, przywołujące skojarzenia z wyimaginowanymi obrazami krain bajkowych. Jeszcze inne osiedla sięgają po nazewnictwo rodem z okresu sarmackiego, które ma przypominać świetność szlachecką i złote czasy bogatego ziemiaństwa, z szabelką i portretem przodka na podorędziu.
Osiedla dobrobytu są coraz częściej bardzo wyraźnie wyodrębnione w przestrzeni. Usytuowane na atrakcyjnych ekologicznie obszarach podmiejskich, ogrodzone z wyraźnie zaznaczonymi granicami. Granice mają charakter nie tylko dosłowny (mur, płot, brama), ale i metaforyczny - granice społeczne, dzielące mieszkańców na bogatych i obecnych oraz biednych - nieobecnych. Granice te tworzą dwie zwarte społeczności "luksusową i normalną" i "biedną i patologiczną". Dawniej przemieszane porządki biedy i bogactwa oddziaływały na siebie nawzajem - przykład klasy średniej i jej stylu życia hamował rozwój wielu patologii wśród warstw uboższych, zaś obcowanie z kłopotami codziennej egzystencji tych, którym się gorzej powiodło, budziło u lepiej sytuowanych odruchy solidarności i chęć pomocy. Dzisiaj enklawy dobrobytu pozwalają zamknąć się w bezpiecznej przestrzeni, gdzie zawsze jest dobra pogoda. Łatwiej nawet nazywać te obszary enklawami niż gettami dobrobytu, gdyż getto nasuwa skojarzenia negatywne. Getto wiąże się ze stygmatyzacją, enklawa z dobrowolnym wyłączeniem się, z zamknięciem z wyboru.
W krajobrazie indunature, krainie zagubionej energii, mieszkańcy nowych osiedli, skupiających klasę średnią, to Ci, którzy na ziemi jałowej, jaką stał się region upadłego przemysłu ciężkiego energię odnaleźli gdzie indziej niż w tonach wydobytego węgla czy przetopionej surówki. Chodzi o kapitał społeczny, kulturowy, kapitał wiedzy połączony z przedsiębiorczością i wolą wpływu na swój los. Z dawniejszego społeczeństwa produkcji tworzy się nowe społeczeństwo, w którym najważniejszą rolę zaczyna pełnić wiedza, informacja i konsumpcja.
Enklawy dobrobytu są widocznym przejawem transformacji systemowej.
Mieszkańcy śląskich enklaw dobrobytu coraz częściej utożsamiani są ze społeczeństwem konsumpcyjnym, czyli spragnionym konsumpcji, ciągłej, coraz większej i nabierającej coraz to innych wymiarów.
Gigantomachia procesów produkcji, w których miarą sukcesu gospodarczego były miliony ton wydobytego węgla, bądź przerobionej surówki ustępuje wszechobecnej konsumpcji. Zmiana ta widoczna jest na wielu polach. Spektakularność i teatralność powstawania nowych zakładów przemysłu ciężkiego (np. Huta Katowice) przypomina dzisiejsze święta powstania nowego hipermarketu. Feeria barw, dźwięków, uśmiechy na twarzach wszystkich zadowolonych konsumentów to symbole, które tworzą nowe style życia, nowe rytuały społeczne, nowe normy i sposoby funkcjonowania w społeczeństwie.
Dawniejsze świątynie produkcji, gdzie nabożną cześć oddawano pracy fizycznej, która była największą wartością, ustępują nowym świątyniom. Świątyniom konsumpcji, które kusząc swoją atrakcyjną ofertą, bogactwem, oraz dając wiele możliwości spędzania czasu wpływają na zmiany w mentalności pojedynczych jednostek, ale także w skali makrospołecznej.
Najbardziej spektakularnym przykładem zmiany, która wciąż zachodzi od początku procesu transformacji na terenie regionu przemysłowego, jakim był Śląsk, jest powstanie największego na południu Polski centrum handlowego na terenach zamkniętej kopalni. Dawna konstrukcja wieży szybu górniczego posłużyła za słup reklamowy, na którym widnieje ogromny emblemat centrum handlowego "Silesia". Znamienne jest również hasło reklamujące centrum: "Nasze nowe miejsce spotkań".
Rzeczywiście centrum handlowe staje się nowym miejscem spotkań, ale raczej dla mieszkańców osiedli dobrobytu. Wykluczeni, biedni, ofiary transformacji pozostają poza społeczeństwem konsumpcyjnym.
Pośród nowoczesnych osiedli możemy zauważyć również małe, ale coraz częściej występujące getta rezydencjalne. Rezydencje rodem z Beverly Hills. Ogromne budowle, często przypominające swoją architekturą zamki, na bardzo rozległej powierzchni, z basenem, kortem tenisowym a czasami nawet małym polem golfowym. O ile mieszkańcami nowoczesnych osiedli wybudowanych przez developerów najczęściej są przedstawiciele tworzącej się klasy średniej, o tyle getta rezydencjalne przywołują nam skojarzenia z klasą próżniaczą. Ogromne różnice, jakie zaczynają się rysować w starym regionie przemysłowym pomiędzy ludźmi, "którym się udało" a niemymi - opuszczonymi, wykluczonymi społecznie pozwalają dziś mówić o swoistej ekonomicznej psychopatologii życia społecznego.
Bogaci stają się jeszcze bogatsi, czy stwarzają sobie własne światy zamknięte, ale pokazywane. Dla nich są ekskluzywne magazyny, luksusowe hotele, bajkowe stroje - wszystko to możesz zobaczyć na wystawie, za szybą. Ta szyba jest barierą rzeczywistości społecznej. Te szyby istnieją wszędzie. Bogaci mają swoje linie, własne samoloty, lub pierwsze klasy. Lotnisko w Singapurze rozczarowuje, gdy zobaczysz w jego budynku tłum Azjatów w dżinsach, a na lotnisku we Frankfurcie nad Menem możesz zobaczyć tłum Gastarbeiterów, biedny, z tobołkami w rękach, uderzająco podobny do tłumów widywanych na dworcach kolejowych biednych krajów wschodniej Europy (Szczepański, 1960, s.101).
Zaślepiony swoimi możliwościami człowiek żarłoczny nie daje przed sobą pierwszeństwa nikomu i odcina się od jednej z podstawowych społecznych cnót - gościnności, której powołaniem jest służenie, a więc ustępowanie miejsca innym. Atrofia politycznej, społecznej i towarzyskiej wreszcie gościnności wyznacza duchowy nastrój Polski początku wieku. Gościnność jest domeną umiaru smakowania i dyskrecji, natomiast żywiołem obżarstwa jest publiczne afiszowanie się nim, jako ostentacyjnym znakiem powodzenia. Smakuje się w prywatności jadalni, żarłoczność natomiast najlepiej czuje się na scenie, bowiem ta zaspokaja zarówno jej pragnienie bycia "na widoku", jak i bezpieczną odległość od podziwiającej scenicznych gwiazdorów gawiedzi. Honorowane licznymi fotografiami w kolorowych tygodnikach przyjęcia i rauty w tzw. "wyższych sferach", przyciągając czytelników, są dowodem na to, że cicha gościnność domu ustąpiła miejsca głośnemu, jarmarcznemu widowisku (Sławek, 2002).
Granice. Lęk i podziw.
W każdym języku istnieje dużo określeń na różne postacie lęku: lęk, strach, groza, przerażenie, bojaźń, niepokój, wstręt, obrzydzenie itd. Pojęcia te dają ogólny obraz nie tylko przeżywającego lęk podmiotu, ale też wywołującego to uczucie przedmiotu. Inaczej lęk, gdy człowiek chce uciec przed sytuacją zagrażającą bezpośrednio jego życiu, inaczej, gdy tendencje ucieczkowe wynikają z odrazy do przedmiotu zagrożenia, inaczej, gdy przedmiot budzi jednoczesny podziw i szacunek. Lęk wyraża stosunek do świata otaczającego poprzez przyjęcie postawy ucieczkowej "od" i tę postawę oddają wszystkie pojęcia określające różne rodzaje lęku (Kępiński, 1987, s. 284). Podziw jest szczególnym rodzajem lęku, z jednej strony towarzyszy mu wstyd i poczucie winy, że nie jest się tak doskonałym jak przedmiot podziwu, z drugiej strony zachwyt i tęsknota za niespełnionym marzeniem. Granice między gettami to z jednej strony granice wyznaczone wzdłuż linii posiadania:
" opuszczeni / poniżeni to ci, którzy nie mają nic, lub tak niewiele, iż ich majątek jest parodią prawdziwego posiadania. Godna szacunku wspólnota zakłada przekonanie, iż - mówiąc metaforycznie - jest się "ciężkim" od dóbr, iż zakorzeniam się w społeczeństwie za pośrednictwem tego, co posiadam. Ci, co nie posiadają, są wędrowcami, żebrakami, włóczęgami, bezdomnymi istotami, którym mogę współczuć, ale którzy pozostaną po drugiej strony granicy. Tak więc godna szacunku wspólnota opiera się na posiadaniu; wprawdzie ci, którzy nie posiadają, mogą łączyć się w grupy, lecz te najczęściej nielegalne lub półlegalne związki traktowane są jako mniej lub bardziej występne, skazując swych uczestników na jeszcze większe opuszczenie" (Sławek, 2000).
Zasadniczy i dramatyczny podział na akceptowanych z racji posiadania i nieakceptowanych z powodu nędzy, na gościnnie przyjmowanych przy stole i od niego odrzuconych jest głębokim wyrzutem etyki wobec ekonomii postępu i niczym nieograniczonego wzrostu gospodarczego (Sławek, 2000 ).
"Opuszczeni i poniżeni stają się gniewni, margines zaczyna kłaść się groźnym cieniem na spokojnym i "porządnym" centrum. Pytanie, jakie formułują opuszczeni brzmi: "Czy potraficie spojrzeć nam w oczy? Wy, którzy macie pieniądze, żyjecie wygodnie i dostatnio? Wy, którzy pozornie żyjecie razem, czy potraficie spojrzeć w oczy nam, którzy żyjemy osobno?". Takie pytanie jest już tylko polityczną prowokacją, uliczną manifestacją zamykającą próbę porozumienia i zasklepiającą obydwie strony w szczelnych skorupach, z jednej strony na ulicach gett, z drugiej w pilnie strzeżonych dzielnicach dobrobytu. Granica, choć czasem niewidzialna, jest szczelna" (Sławek, 2000).
Z drugiej strony granice te mają swe źródło właśnie w społecznych emocjach, które towarzyszą obserwatorom zamkniętych enklaw. Lęk i podziw, pogarda i zazdrość, ucieczka i tęsknota.
Życie ludzi przez tysiąclecia ściśle związane było z małymi społecznościami lokalnymi. Tworzyły one izolowane wysepki własnego świata, otoczone ogromem nieuświadamianego zresztą przez jego mieszkańców orbis exterior. Świat stanowiła najbliższa okolica, poza nią rozpościerał się już kosmos (Eliade, 1970, s. 53-88). Przestrzeń, jak twierdzi Mircea Eliade, dla umysłów pierwotnych była heteronomiczna, pełna pęknięć, szczelin i specjalnych, wydzielonych obszarów świętych, obwarowanych zakazami i nakazami.
Uczucie grozy przy opuszczaniu swej wioski nawet na niewielką odległość charakteryzuje wszystkie społeczności tradycyjne. Jego przejawów można się także dzisiaj doszukać w społecznościach chłopskich, gdzie wyruszających w drogę żegna się znakiem krzyża i słowami: "idź z Bogiem". Opuszczenie osady oznaczało bowiem oddalanie się od centrum świata, w wielu kulturach wyraźnie wyznaczanego i czczonego jako środek miejsca swego osiedlenia. Każda zatem społeczność tradycyjna znała i respektowała granice swego terytorium, posiadając jedynie mgliste wyobrażenie o tym, co znajduje się poza tymi granicami.
Każdorazowe przekroczenie granic nieznanego było źródłem strachu. Poza obrębem wioski czy obozowiska czyhało wiele niebezpieczeństw, z których dzikie zwierzęta, dziwne choroby, katastrofy naturalne i wrogie plemiona wcale nie były największymi. Obcy teren to domena działania złych mocy, chroniących prawowitych mieszkańców przed intruzami lub strzegących spokoju kości przodków. Jeśli ponadto wziąć pod uwagę niewyobrażalne dziś trudności, jak brak dróg i środków lokomocji, dokładnych map, miejsc noclegowych oraz szok kulturowy i bariera językowa, to nic dziwnego, iż w dalekie podróże wypuszczali się tylko śmiałkowie.
Obraz otaczającego świata jest zawsze subiektywny, każdy inaczej widzi i ocenia swe otoczenie i istniejące w nim zagrożenia. Historia i warunki naszego życia wpływają na to, że na jedne bodźce zagrożenia reagujemy silnie a na inne słabo, co nie zawsze koreluje z obiektywną oceną niebezpieczeństwa. Ponieważ obraz otaczającego świata tworzy się pod znacznym wpływem naszego otoczenia społecznego, metabolizm informacyjny ma zawsze charakter społeczny, dlatego w percepcji i ocenie niebezpieczeństwa jesteśmy pod wyraźną presją grupy społecznej, w której żyjemy i kręgu kulturowego, do którego należymy.
Niekiedy sytuacje zgoła nieszkodliwe stają się pod wpływem otoczenia społecznego groźne. Ponieważ środowiskiem człowieka jest przede wszystkim otoczenie społeczne, od niego też pochodzi najwięcej sygnałów zagrożenia. Środowisko społeczne, które dostarcza zbyt wiele sygnałów zagrożenia powoduje utrwalenie się postawy "od" otoczenia, czyli przewagę uczuć negatywnych, złych emocji społecznych, lęku i nienawiści. A te właśnie uczucia prowadzą bezpośrednio do alienacji człowieka (Kępiński, 1987, s. 252). Pod wpływem uczuć zmienia się nasz obraz świata. Utrwalenie się postawy "od" pogłębia procesy gettoizacji.
Dlatego możemy mówić o gettach jako stanach umysłu. To, czy umiejscawiamy dany obszar w naszej mentalności w kategorii zamkniętej enklawy zależy od naszej percepcji i nastawienia.
Uczucia negatywne samoistnie się wzmacniają. Sztywność emocjonalna polegająca na niemożności wyzwolenia się spod dręczącego uczucia pogłębia uczucie alienacji zarówno mieszkańców danego terytorium, jak i obserwatorów. W lęku wszystko zagraża i prowokuje do ucieczki, w gniewie i nienawiści wszystko drażni i pobudza do agresji (Kępiński, 1987, s. 291). Stąd w gettach biedy eskalacja zła, biedy, poniżenia.
Indunature - wrażenia subiektywne z włóczęgi
"Ludzie. Tutejsi miejscowi. Jakże pasują do tego krajobrazu, światła, zapachu. Jak tworzą jedność? Jak człowiek i krajobraz są nierozerwalną, uzupełniającą się harmonijną wspólnotą, tożsamością? Jak każda rasa osadzona jest w swoim pejzażu, w swoim klimacie? My kształtujemy nasz krajobraz, a on formuje rysy naszych twarzy. Biały człowiek jest wśród tych palm, lian, w tym buszu i dżungli jakimś dziwacznym i nieprzystającym wstrętem" (Kapuściński, 1999, s. 7-8).
Nasza miejska włóczęga po starym regionie przemysłowym miała wiele podobieństw do odkrywania nieznanych obszarów, do przenikania przestrzeni, przekraczania granic. Wszędzie jesteśmy obcy czy w getcie biedy czy bogactwa, chodzi o to, aby granice poszerzały horyzonty patrzenia. Getta miejskie to swoiste rubieże świata i człowieka - mieszkańca wielkiej metropolii, granica, sytuacje graniczne, takie, dokąd nie idzie się stadnie, ale idzie się samemu.
"Żyjąc na granicy można się stać człowiekiem ciasnym, zapatrzonym tylko w siebie samego, ale będąc człowiekiem pogranicza można się także poszerzyć, można mieć szerokie horyzonty, można powiedzieć tak: kto głupi, a postawi się go blisko granicy, to zostanie jeszcze głupszy, a kto mądry i stanie blisko granicy, ten zobaczy wielkie horyzonty i wielki świat" (Tischner, 2001).
Socjologia getta, socjologia granic to wyzwanie i wielki temat dla badaczy społeczeństwa wielkiej zmiany. Getta biedy - jako skutek społecznej traumy i getta dobrobytu - nagroda za transformacyjną odwagę, za transgresję.
Bibliografia:
- Calimani, Riccardo. 2002. Historia getta weneckiego, Warszawa: Czytelnik
- Capote, Truman. 1972. Śniadanie u Tiffany'ego, Warszawa: Czytelnik
- Domański, Henryk. 2002. Ubóstwo w społeczeństwach postkomunistycznych, Warszawa: Instytut Spraw Publicznych.
- Eliade, Mircea. 1970. Sacrum, mit, historia, Warszawa:
- Eliot, Thomas Stearnes. 2004. Ziemia Jałowa, Warszawa: Wydawnictwo Literackie
- Hall, Edward. 2003. Ukryty wymiar, Warszawa: Muza
- Kapuściński, Ryszard.1999. Heban, Warszawa: Czytelnik
- Kępiński, Antoni. 1987. Lęk, Warszawa: Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich
- Kojder, Andrzej.1980. Co to jest teoria naznaczenia społecznego? Studia Socjologiczne 1980, nr 3.
- Mikulski, Kazimierz w: Grzegorz Turnau. 1993. Pod światło. Warszawa: Kompania Muzyczna Pomaton
- Rilke, Rainer Maria. 1996. Powiastki o Panu Bogu, Warszawa: Sic!
- Szczepański, Jan. 1960. Sprawy ludzkie, Warszawa: Czytelnik
- Szczepański, Marek Stanisław. 2002. Dzieci Midasa i Łazarza. Społeczne problemy województwa śląskiego na przełomie wieków i tysiącleci, w: Jan Górecki, Henryk Olszar (red.), Górny Śląsk na przełomie wieków. Nadzieje i niepokoje, Katowice - Piekary Śląskie: Instytut Górnośląski
- Szczepański, Marek Stanisław. 1991. Wartości ekologiczne przestrzeni i miejsc. Wyniki badań empirycznych, w: Kazimiera Wódz (red.), Przestrzeń wielkiego miasta w perspektywie badań nad planowaniem i żywiołowością, Katowice: Uniwersytet Śląski
- Szczepański, Marek Stanisław. 2005. Miasta realnego socjalizmu - miasta realnego kapitalizmu. Aktorzy pierwszoplanowi i epizodyczni, w: Bohdan Jałowiecki, Andrzej Majer, Marek S. Szczepański (red.), Przemiany miasta. Wokół socjologii Aleksandra Wallisa, Warszawa: Scholar
- Szczepański, Marek Stanisław. 2004. Rozwój przez upadek? Województwo Śląskie: społeczne problemy regionu i jego metamorfozy, Problemy Ekologii, vol. 8, nr 4, lipiec - sierpień, s. 167-169
- Tischner, Józef. cyt za: Miodek J., Z pińska w świat, Gazeta Wyborcza, z 16.10.2001, s.2
- Wacquant, Lo?c. 2004. Ghetto. w: International Encyclopedia of the Social & Behavioral Sciences, Elsevier Ltd.
- Internet:
- Huelle, Paweł. 2003. Poza swój czas. Miesięcznik internetowy Recogito. http://www.recogito.l.pl/recogito_zy/dookola.htm
- Sławek, Tadeusz. 2000. Nieme spojrzenie opuszczonych. Tygodnik Powszechny Online
- http://www.tygodnik.com.pl/kontrapunkt/24-25/slawek.html
- Sołoducha, Krzysztof. Krótka historia blokowis,.
- http://www.sztuka-architektury.pl/index.php?ID_PAGE=258
