Wielkim wydarzeniem, nie tylko dla Tarnogórzan, ale i dla wszystkich Ślązaków był pobyt Jana III Sobieskiego na Śląsku podczas wyprawy na Wiedeń w 1683 roku. Droga prowadziła przez Mysłowice, Bytom, Piekary Śląskie, Tarnowskie Góry i Gliwice. 20 sierpnia król pokłonił się Matce Boskiej w Piekarach, a następnie zatrzymał w Tarnowskich Górach, gdzie oczekiwać go mieli cesarscy wysłannicy. W podróży Sobieskiemu towarzyszyła żona Marysieńka i synowie. Po uroczystym powitaniu przez wysłanników i stany śląskie, król spędził w mieście w specjalnie przygotowanej gospodzie w Rynku.
22 sierpnia po mszy św. i pożegnaniu z Marysieńką, poza murami miasta Jan III dokonał przeglądu wojska pod wodzą hetmana Jabłonowskiego i udał się do Gliwic. Tego samego dnia w liście do żony opisuje z wyraźną sympatią napotkanych na Śląsku ludzi:
„… Lud tutaj niewymownie dobry i błogosławiący nam; kraj cudownie wesoły (…) Codzień jak do ślubu ubierać się muszę i jak pan młody wyjeżdżać z kawalkadą na gotowane po drodze przyjęcia.”
Na sympatię mieszkańców król zasłużył sobie także postępowaniem wobec wojska, które trzymał twardą ręką. Szybko robił porządek z łamiącymi prawo: „w Tarnowicach kazał czterech (żołnierzy) obwiesić, ponieważ rabowali.” Towarzyszący Sobieskiemu francuski pamiętnikarz zapisał, że „nigdy żaden monarcha nie spotkał się z tak jaskrawymi wyrazami hołdu ze strony ludności państwa obcego, jak król polski ze strony poddanych cesarza.” Znamy też z opisów ówczesny wygląd „pogromcy Turków” podczas jego bytności na Śląsku: „Król Jmćp. jest bardzo otyły i wybornej miny, miał na sobie pod spodem niebieską szatę złotem przerabianą, na której na niebieskiej wstędze prześliczną gwiazdę diamentową przy lewym boku nosił, na którą nie ma szacunku, na wierzchu zaś brunatną suknię z pięknego holenderskiego sukna, a znów także przy lewym boku gwiazdę z samych pereł, jak wielki groch, a po prawej stronie wielki złoty łańcuch robiony w ogniwa…”
Jak głosi legenda, na pamiątkę pochodu przez Śląsk sadzono tym szlakiem lipy. Stąd do dzisiaj niektóre drzewa nazywa się „lipami króla Sobieskiego”. Późniejsze świetne zwycięstwo nad wojskami Kara Mustafy pod Wiedniem, na Śląsku przyjęto z ogromną radością. Potwierdziły się optymistyczne przewidywania Sobieskiego co do końcowego efektu wojny z Turcją. Król ku przerażeniu przesądnych wyzywał los zabierając na wyprawę liczne grono pisarzy i historyków „żeby jego i narodu polskiego dzieła pisali” będąc święcie przekonanym co do pomyślności wiedeńskiej odsieczy. Wiedeńska wiktoria, która jak górnolotnie się określa, ocaliła Europę przed turecką nawałą, uratowała nie tylko Śląsk, ale i Tarnowskie Góry przed muzułmańskim najeźdźcą.
Zbigniew Markowski