Ten rodzaj emisji nazywany jest niską nie z powodu znikomej rangi problemu, czy z powodu niskiej szkodliwości – jest wręcz odwrotnie. Określenie „niska” dotyczy miejsca, w którym produkty spalania trafiają do atmosfery – naukowcy zajmujący się ochroną środowiska przyjmują za górną granicę niskiej emisji wartość czterdziestu metrów, choć przeważająca większość kominów, o których mowa zlokalizowanych jest siedem – dwanaście metrów nad poziomem ziemi. To kominy naszych domów, niewielkich – lokalnych – kotłowni oraz wszystko to, co opuszcza rury wydechowe pojazdów poruszających się po drogach.
Jak skomplikowanym problemem jest niska emisja uzmysławiamy sobie dopiero wtedy, gdy uwzględnimy wszystkie czynniki tego zjawiska. Po pierwsze więc: jest to kwestia bardzo dużej ilości punktów, w których występuje wypuszczenie do atmosfery produktów spalania. Po drugie – w odróżnieniu od zakładów przemysłowych (gdzie wymagane prawem procedury, narzędzia kontrolne i perspektywa wysokich kar często odstraszają potencjalnych trucicieli atmosfery) ten rodzaj emisji praktycznie nie podlega żadnym mechanizmom sprawdzającym. Badania przeprowadzone na zlecenie organizatorów specjalnej akcji wymierzonej w negatywne skutki niskiej emisji – Grupę Tauron oraz Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach są alarmujące. 30% wszystkich mieszkańców Górnego Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego, którzy ogrzewają swoje gospodarstwa domowe przy pomocy węgla przyznaje, że w domowej kotłowni spala śmieci. Do atmosfery trafiają więc produkty spalania plastikowych worków, butelek po napojach, substancje biologiczne – czasem nawet odpady budowlane takie jak papa czy styropian oraz… pocięte na pasy opony samochodowe. W sezonie zimowym 2011 – 2012 własne, reporterskie badania przeprowadzili reporterzy prowadzonego przez Macieja Bakesa z Radia Katowice programu „Zielony telefon”. W wyniku wizytacji śląskich familoków i rozmów z ich mieszkańcami ustalili oni, iż w piecach pali się tam także plastikiem, drewnem nasączonym szkodliwymi substancjami, nawet starym obuwiem. Obliczono, że na terenie Górnośląskiego Związku Metropolitalnego spalanie śmieci może się odbywać nawet w 200 tysiącach punktów.
Inne – już nie socjologiczne, lecz chemiczne – badania opublikowane w 2006 roku wyraźnie potwierdziły szkodliwość niskiej emisji; prowadzono je między innymi na Górnym Śląsku. Wykazano wyraźny związek zanieczyszczenia atmosfery z sezonowym używaniem punktów niskiej emisji: wszelkie wykryte w atmosferze szkodliwe substancje miały znacznie wyższe stężenie w zimie, gdy pełną mocą pracują domowe piece. Innym czynnikiem, który ma wpływ na kumulację skutków niskiej emisji jest brak wiatru – szczególnie, gdy do opisywanych zjawisk dochodzi na obszarze stanowiącym dolinę – produkty spalania mogą utrzymywać się wówczas przez dłuższy czas działając na ludzi, zwierzęta i roślinność. Stwierdzono, iż niska emisja powoduje zanieczyszczenie powietrza metalami ciężkimi – rtęcią, kadmem, ołowiem, zwiększa zawartość w atmosferze tlenków siarki i azotu, wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (WWA) oraz – co jest szczególnie niebezpieczne – jest przyczyną emisji dioksyn i furanów. Na niekorzyść pieców w gospodarstwach domowych przemawia często ich niska – w porównaniu z przemysłowymi odpowiednikami – uzyskiwana w nich sprawność spalania. Jeżeli utlenianie paliwa nie jest pełne, do atmosfery wędrują niebezpieczne substancje. Piec domowy spala w średniej temperaturze około 500 stopni Celsjusza – urządzenia przemysłowe potrafią uzyskać wartości o wiele wyższe.
Niską emisję obarczyć można więc odpowiedzialnością za choroby układu krążenia, układu oddechowego oraz alergie; w końcowym efekcie na obszarach zagrożonych tym zjawiskiem wzrasta zarówno liczba chorób, jak i śmiertelność. Problem dotyczy Górnego Śląska w stopniu szczególnym – to tutaj, ze względu na ogromne zagęszczenie ludności, dużą liczbę punktów emitujących spaliny do atmosfery, także dostęp do węgla kamiennego o charakterze odpadowym – skutki niskiej emisji mogą być szczególnie dotkliwe. To trzeci z powodów, dla których niska emisja jest tak niebezpieczna. Miarodajne badania – z lat 2005 – 2006, przeprowadzone przez Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego badania mówią o wielowątkowych skutkach opisywanego zjawiska. W grupie osób narażonych na występowanie niskiej emisji (tam, gdzie w mieszkaniu palono węglowymi piecami) stwierdzono niemal dwukrotnie wyższe ryzyko przewlekłego kaszlu. Podobny wynik uzyskano dla przewlekłego nieżytu oskrzeli. W podsumowaniu krakowskich badań stwierdzono, iż emisja z domowych pieców może stanowić zagrożenie dla zdrowia publicznego. To zresztą nie tylko polski problem – kłopoty w tym aspekcie ekologii zgłaszają od dawna także Austria, Belgia, Bułgaria, Cypr, Dania, Grecja, Hiszpania, Francja, Słowacja, Włochy, Wielka Brytania, Rumunia, Republika Czeska, Niemcy, Łotwa oraz Portugalia.
Zapobieganie skutkom niskiej emisji odbywa się na wielu płaszczyznach – pierwsza to technologiczna. W Polsce stosuje się następujące rozwiązania służące eliminowaniu zjawiska:
- zastępowanie starych węglowych kotłów i pieców kotłami gazowymi, olejowymi i elektrycznymi przy możliwym wspomaganiu kolektorami słonecznymi
- stosowanie pomp cieplnych do zasilania systemów ogrzewania oraz płytkiej geotermii
- wykorzystanie paneli słonecznych do przygotowania ciepłej wody użytkowej i wspomagania ogrzewania
- użycie ogniw fotowoltaicznych
- wykorzystanie zasobów energetycznych, wodnych, wiatrowych i geotermalnych do budowy inteligentnych systemów energetycznych
- zastosowanie biomasy i odpadów do zasilania lokalnych sieci energetycznych.
Nie zmienia to faktu, iż można unowocześniać – a co za tym idzie – usprawniać spalanie w tradycyjnej technologii spalania węgla. I tu z pomocą przychodzą zaawansowane rozwiązania techniczne – wydajne piece, prawidłowo wykonane instalacje kominowe, odpowiedniej jakości węgiel.
Nie da się jednak wprowadzić zmian bez dwóch istotnych czynników – pierwszy to świadomość nas wszystkich. W połowie 2012 roku na Górnym Śląsku podsumowano sfinansowaną przez Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach kwotą 144 tysięcy złotych kampanię informacyjną. W ciągu dziewięciu miesięcy dostarczono czytelnikom 60 tysięcy egzemplarzy gazet uświadamiających właściwe zachowania związane z niską emisją. W Katowicach, Chorzowie, Sosnowcu, Dąbrowie Górniczej, Siemianowicach, Zawierciu i innych miastach zorganizowano spotkania z mieszkańcami, gdzie rozmawiano o kosztach ogrzewania i przekonywano o sensowności podłączeń do dużych sieci ciepłowniczych. Zebrań takich było czterdzieści. W śródmieściu Katowic zorganizowano happening z udziałem kominiarzy, zrealizowano cykl telewizyjnych programów edukacyjnych, uruchomiono dedykowaną stronę w sieci internet.
Główny ciężar działań wymierzonych w negatywne skutki niskiej emisji ma jednak wymiar ekonomiczny. Bilansowanie zanieczyszczenia atmosfery, konstruowanie lokalnych programów ograniczenia niskiej emisji, projekty umożliwiające dofinansowanie zmian na poziomie gospodarstwa domowego – wszystko to tworzy system, który z czasem musi dać odpowiednie efekty. I w tej dziedzinie dofinansowanie Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach ma kluczowe znaczenie.