Maszyny są jak ludzie: rodzą się, dojrzewają, pracują, a w końcu umierają. XIX wiek nazywany epoką pary i stali pozostawił po sobie na Górnym Śląsku sieć niepotrzebnych już torów kolejowych, imponujący zbiór starych fabrycznych budynków oraz rozrzuconych tu i ówdzie starych, parowych maszyn. Przez całe dziesięciolecia widziano w nich tylko obumarłe wraki, złom nie nadający się do niczego. Sporo z dawnych parowych maszyn bezpowrotnie zginęło i dziś już ich nie zobaczymy. Skansenów maszyn parowych jest w Polsce kilkanaście, na Górnym Śląsku – trzy. Najstarszy z nich (bo powstały w 1976 roku) znajduje się w Tarnowskich Górach.
Tarnogórski skansen jest naturalnym przedłużeniem wszystkiego tego, co turysta zobaczyć może w Kopalni Zabytkowej. Pod ziemią ogląda bowiem miejsce pracy gwarków, w tym także ich narzędzia (w komorze srebrnej). Po powrocie na powierzchnię, na nadszybiu goście widzą dawne kilofy, młoty, naczynia, rekonstrukcje urządzeń. Ale dopiero po wyjściu na zewnątrz, do położonego obok skansenu może przypatrzyć się prawdziwym kolosom: maszynom służącym do wydobywania kopalin oraz pojazdy drogowe i kolejowe napędzane parą. Skansen powstawał w czasach, gdy tarnogórski węzeł kolejowy pracował z rozmachem stanowiąc największy węzeł przeładunkowy w Europie. Miasto było więc przede wszystkim postrzegane jako kolejarskie, dopiero w drugiej kolejności wymieniano go jako ośrodek przemysłu zaplecza górniczego. Nic dziwnego, że w powołanym przez Stowarzyszenie Miłośników Ziemi Tarnogórskiej Społecznym Komitecie Organizacyjnym znaleźli się także pracownicy Polskich Kolei Państwowych, w tym także kolejarze wąskotorowi.
Według założeń Miłośników, Skansen miał być głównym w Polsce miejscem gromadzenia starych maszyn parowych, a pierwsze z nich pozyskano z lokomotywowni w mieście gwarków oraz wąskotorowej stacji w Reptach. Przygotowano specjalny program, który – po rozesłaniu do ministerstw związanych z przemysłem – miał służyć pozyskiwaniu nowych eksponatów. Do współpracy zaproszono działający przy Ministerstwie Komunikacji Centralny Ośrodek Badań i Rozwoju Techniki Kolejnictwa, zaś samo ministerstwo wydało podległym sobie dyrekcjom polecenie przekazania ostatnich parowozów. Moment był odpowiedni, bo właśnie lata siedemdziesiąte, to ostatnia dekada powszechnej obecności parowozów na polskich torowiskach. Kolej elektryfikowała się, parowozy coraz rzadziej zostawiały pióropusze dymu na polskim pejzażu. Gromadzenie zbiorów rozpoczęto w 1971 roku.
Osoby pracujące w Społecznym Komitecie udały się w teren: oglądały, negocjowały, organizowały transport. Zanim teren przy ulicy Szczęść Boże gotowy był na przyjęcie maszyn, tymczasowo gromadzone je na stacji kolejowej w Tarnowskich Górach oraz na stacji wąskotorowej w Reptach Śląskich. 6 września 1976 Skansen oddano do użytku, a sprawozdania Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej wymieniają udostępnione wówczas eksponaty:
- maszynę wyciągową typu bębnowego z kopalni „Śląsk” z 1903 roku
- maszynę wyciągową typu Koepe z 1883 roku z szybu „Józef” tejże kopalni
- platformę ze zbiornikiem wyprodukowaną w 1884 roku, przekazaną przez Koleje Dojazdowe Bytom
- parowóz wąskotorowy Px5 – 1614 z 1930 roku wyprodukowany przez Polską Wytwórnię Parowozów, a przekazany przez podlubelską Parowozownię w Karczmiskach
- parowóz wąskotorowy T49-116 powstały w 1950 roku w Chrzanowie pozyskany od Dyrekcji Okręgowej Kolei Państwowych w Poznaniu
- parowy walec drogowy z 1928 roku wyprodukowany przez Towarzystwo Akcyjne Cegielski w Poznaniu, przekazany przez Powiatowy Zarząd Dróg Lokalnych w Oświęcimiu
- dłutownicę typu PMZ 92, dzieło Maschinen Fabrik Reitbauer K.u.K Hoflieferant z Wiednia (1914), która poprzednio znajdowała się w Sanoku
- kocioł parowy lokomobilowy z 1910 roku
- pompę parową Worthigton przekazaną przez Przedsiębiorstwo Kopalnictwa Gazu Ziemnego z Sanoka
Pierwsi goście Skansenu obejrzeli 10 maszyn, ale z biegiem lat ciągle ich przybywało. Podczas jednej z kolejnych inwentaryzacji, ze stycznia 1990 roku liczbę kompletnych stanowisk ekspozycyjnych określono na 17, 11 innych wymagało uzupełnienia. W skansenie pojawiały się kolejne perełki: żuraw samobieżny z kopalni odkrywkowej w Bobrownikach, zestaw pomp z Zakładu Wodociągowego „Staszic”, próżniowe maszyny tłokowe czy tłokowy silnik parowy z 1926 roku. Dziś w przykopalnianym skansenie można obejrzeć 31 różnych maszyn.
Historia Skansenu Maszyn Parowych to dzieje pełne wzlotów i upadków. Nie zawsze wystarczają siły pasjonatów, nie zawsze znajduje się dotacja. Kiedy w 1998 roku Stowarzyszenie Miłośników przystąpiło do kolejnego remontu obliczono, że rdza zajęła połowę powierzchni blaszanych elementów eksponatów. Dopiero wówczas pomalowano parowozy zgodnie z obowiązującymi zasadami. Samo SMZT do porażek zalicza fiasko rozmów w sprawie przejęcia szerokotorowego parowozu Baziel z cementowni „Saturn” w Wojkowicach. Nie da się ukryć: otoczenie Skansenu wciąż wymaga lepszego zagospodarowania.
Zdarza się i tak, że zakład przemysłowy z tradycjami podejmuje decyzję o „adoptowaniu” którejś z maszyn w tarnogórskim skansenie. Tak było z fragmentem urządzenia wyciągowego, którym w 1995 roku zaopiekował się „Tagor”. Wybór nie był przypadkowy, fabryka wszak zajmuje się wytwarzaniem i remontami obudów ścianowych czyli urządzeń tak samo jak antyczny wyciąg służących górnikom. „Tagor” wprowadzał właśnie politykę jakości, walczył o zlecenia na trudnym rynku węglowym, a dynamiczny dyrektor jak mógł próbował lansować pozytywny wizerunek firmy. Kilkuosobowa ekipa Tarnogórskiej Fabryki Urządzeń Górniczych pojawiła się więc w skansenie. Elementy maszyny wypiaskowano, całość wyczyszczono i pomalowano zgodnie z historycznymi normami. Zaraz później odnowiona gwiazda wystąpiła w filmie promocyjnym nakręconym dla „Tagoru”, a w jej najbliższym otoczeniu umieszczono stosowną tablicę głoszącą wszem i wobec kto opiekuje się starą maszyną. Można ją obejrzeć i dziś, na samym początku trasy zwiedzania. „Faser” – zakład zajmujący się między innymi produkcją górniczego sprzętu ratunkowego opiekuje się z kolei jedynym nie związanym z parą eksponatem: wodnym kołem napędowym z XVII wieku. Maszyny są jak ludzie: rodzą się, dojrzewają, pracują, a w końcu umierają. Ale niektóre idą do nieba.
Zbigniew Markowski